wtorek, 30 sierpnia 2016

Od Exana CD Kayun

Pogwizdywałem a Kayun wciąż patrzył się na mnie z podejrzeniem, hmmm o co mu chodzi, przecież nie zamierzam go zabijać, pobić ani nic, jestem czysty jak łezka. Ale za ten wzrok to chciałbym go zatłuc.
Gdy tylko nadeszliśmy na plażę... gdzie były tam wszystkie tygrysy opalające się. Znalazłem tam swoje miejsce a Kayun poszedł ze swoją oblubienicą
Ziewnąłem i uciąłem sobie drzemkę...jednak nie trwała ona długo, bo poczułem jak ktoś lekko kopie mnie w udo
-Hej, wstawaj bo się usmażysz na tym słońcu-zaśmiał się Kayun, tym razem bez swojej partnerki
-Bardzo śmieszne, akurat nic nie czułem...
-Dziwne, przez ten czas to już dawno to jajko by się usmażyło, a ty jeszcze nie?-zaśmiał się
-Eh co ty wiesz, ty nic o mnie nie wiesz...-burknąłem i przewróciłem się na grzbiet i naciągnąłem się leniwie
-Wstawaj idziemy-rzekł
-Gdzie?

<Kayun? Gdzie chcesz mnie zaciągnąć?>

poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Od Kayuna - Quest #1 Duch

Wpatrywałem się chwilę w jakiś niewidoczny punkt. Nic. Za mną nie było nikogo ani niczego, a jednak czułem się dziwnie nieswojo czując na sobie czyjś wzrok. Ktoś mnie obserwował? W każdym razie była to dla mnie niezwykle kłopotliwa sytuacja, ponieważ do moich doskonale wyczulonych zmysłów węchu nie docierał żaden zapach jakiejkolwiek istoty, co również wzbudzało we mnie podejrzenia. A jednak czułem czyjąś obecność. Blisko. Bardzo blisko...
"Nie, pewnie jestem przewrażliwiony" stwierdziłem gdy po raz kolejny odwróciłem łeb za siebie, aby zbadać wzrokiem okolicę. Westchnąłem głęboko i zacząłem powoli iść do przodu, ale nieuszłem nawet trzech kroków a usłyszałem czyjeś ciche warknięcie. Znieruchomiałem w miejscu. Następnie o uszy obiło mi się kolejne, głośniejsze od poprzedniego wyraźnie wrogie warknięcie. Gwałtownie odwróciłem się do tyłu, i omal nie zemdlałem (i nadal nie ogarniam czemu nie straciłem przytomności, bo miałem do tego niezły powód).
Przeźroczysty tygrys, o świecących intensywnie białym światłem oczach wpatrywał się we mnie, niemal przewiercając mnie swoim wzrokiem na wylot. Był w pozycji doskonale przygotowanej do ataku i pokazywał mi wszystkie swoje kły, które zapewne dałyby radę w sekundę rozdrobnić mnie na miliard kawałków. Jego oczy pałały wściekłością i wyraźnym zirytowaniem moją obecnością.
Patrząc na tegoż osobnika nie potrafiłem się zdobyć na najcichszy chociaż odgłos. Dopiero po długiej chwili otrząsnąłem się choć trochę z szoku, gdy ten tygrys zrobił krok ku mnie. Wtedy to ja odruchowo uszedłem o krok do tyłu. Z mojego pyska wogóle nieschodziło przerażenie.
- Nie będę cię stąd wyganiał, spokojnie – odezwał się nieznajomy, rozluźniając przy tym swoje mięśnie i uśmiechając się do mnie z politowaniem. – Właściwie, to bym chciał abyś nieco ze mną został... W końcu gości mam jedynie raz na okrągły wiek, więc często boleśnie odczuwam samotność... – Ostatnie zdanie wypowiedział chłodno, nabierając na pysk minę nie wyrażającą żadnych emocji.
- Ty jesteś tym duchem grasującym na Mount Everest'cie? – wydusiłem nadal nie wierząc w to, co stało się już oczywiste. Nigdy jakoś nie chciało mi się w to wierzyć, a co mi się przytrafiło? Ot, nagle zupełnie znikąd wyskakuje mi ten słynny duch we własnej osobie.
- Taaa, tak mi mówią wszyscy. Ale dla znajomych jestem po prostu Ākiiro Økami No Shizēn. Znajomych, których i tak nie mam. – rzekł ponuro i prychnął na koniec gniewnie. Po chwili się nieco "rozweselił" i przyjrzał mi się uważnie. Przeszły mnie dreszcze i głośno przełknąłem ślinę. Jego kąciki warg uniosły się tworząc złośliwy uśmiech.
- A wiesz, co ich spotkało? Otóż, wszystkich upiekłem żywcem i zjadłem – Zamyślił się trochę. – A jak miałem lepszy dzień to pozrzucałem w przepaść blisko szczytu Mount Everestu, jak to wy nazywacie tę górę.
Zająknąłem się i zacząłem powoli się wycofywać, ale ni stąd, ni z owąd tuż za mną pojawił się ten duch, w czego wyniku zderzyłem się o niego swoim zadem i upadłem na ziemię. A ja zawsze sądziłem, że przez duchy da się przeniknąć... Tygrys zaśmiał się, ale bez nawet cienia radości i przestając złapał mnie za gardło. Zacząłem się wyrywać na wszystkie strony i szarpać, ale ten osobnik miał wręcz niewyobrażalną siłę i ani na chwilę nie zwalniał swego uścisku. Dysząc ciężko w końcu się poddałem.
- Słuchaj, bo dwa razy powtarzać nie będę: bądź lepiej grzeczny, ponieważ oboje dobrze wiemy, że ten kto wpadnie w moje łapy nigdy się już z nich nie wyrwie. Jesteś moją własnością i zrobię z tobą co zechcę. – powiedział spokojnie, nachylając się nade mną.
- Błagam, nie gwałć! – zawołałem przerażony, i choć po wcześniejszym bezskutecznym szamotaniu się zupełnie opadłem z sił, to i tak ponowiłem próbę wyrwania się tygrysowi. Jednak zdążyłem już się dawno przekonać, iż takie interweniowanie nie zadziałałoby na tego ducha.
Ten obrzucił mnie pogardliwym i nieco zdziwionym spojrzeniem, po czym zapewnił:
- Spokojnie, nie zamierzam.
- HALOOOOOO! RATUNKU! CZY KTOŚ WOGÓLE MNIE SŁYSZY, DO CHOLERY?! – wrzeszczałem najgłośniej jak tylko umiałem, ignorując wszystkie słowa wypowiedziane przez ten czas przez ducha. Ākiiro Økami No Shizēn tylko przewrócił oczami.
- Tu cię nikt nie usłyszy, biedaku. Nie bój się, jedynie cię trochę uwędzę i będzie po wszystkim, nie? – zażartował. – Mam też dobrą wiadomość.
- A JAKĄ NIBY?!
- A taką, że ostatnio dostałem wspaniałe przyprawy i będę miał dziś wieczorem równie wspaniałą ucztę. Czy ja powiedziałem, że ta wiadomość jest dobra dla ciebie?
Ten spokój z jakim to mówił duch doprowadzał mnie do szaleństwa. Zbledłem z wysiłku i dysząc ciężko osunąłem się na ziemię bezwładnie. Przed oczami przemknęły mi sceny z ostatnich chwil, a potem widziałem już jedynie ciemność.
~*~
Powoli otworzyłem swoje powieki, po czym zamrugałem kilka razy dla wyostrzenia wzroku. Chciałem ziewnąć, ale poczułem że pysk miałem związany mocno zaciśniętymi sznurami. Po kilku minutach cudem udało mi się zdjąć z pyska ten sznur pełniący rolę kagańca.
Leżałem bokiem na ziemi, a przednie łapy miałem jeszcze ze sobą związane jak i tylne razem. Ze wszystkich sił starałem się podnieść, ale nie udawało mi się to. Po wielu bezskutecznych próbach poddałem się, i chwilę po tym nade mną stanął Ākiiro, przyglądając mi się uważnie.
- Nie wiem która przyprawa najlepsza. Doradzisz, przyjacielu? – zapytał, po czym podsunął mi tuż pod nos trzy małe płócienne woreczki z niewielkiej ilości zawartością przypraw w środku. W nozdrzach mi się aż zakręciło od ostrego zapachu płynącego z wnętrza woreczków i kichnąłem. Potem z niesmakiem na pysku spojrzałem na ducha. Ten zaśmiał się szyderczo i jednym, szybkim ruchem łapy sprzątnął worki z przyprawami.
Następnie postrach Mount Everestu zabrał się za znoszenie wielu suchych gałązeczek i już po chwili zorientowałem się w sytuacji.
- Ej, koleś! Hola, hola, ty chyba nie zamierzasz mnie upiec? – spytałem. Adresat odwrócił się w moją stronę i posłał mi przelotne, znudzone spojrzenie.
- Czemu niby nie? W prawdzie to duchy nie czują smaku, ale co, nie wolno mi upiekać gości na ogniu i ich zjadać? Że moje kupki smakowe zrobiły sobie niezłe wakacje to nie oznacza, iż nie mam prawa sobie wżerać tygrysów.
Dalej już nic nie mówiłem. "Ekstra, nie ma to jak zgrilowany tygrys" powtarzałem sobie w myślach, coraz bardziej zdenerwowany.
- Och, zbawienie! – wyrwał mi się okrzyk radości, przez co duch spojrzał na mnie jak na idiotę. Zacisnąłem zęby i patrzyłem na tygrysa zakłopotanym spojrzeniem, ale na szczęście ten zignorował mnie i wrócił do swej dotychczasowej roboty. Gdy upewniłem się, że mój tygrysożerny towarzysz był zbyt zajęty by przejmować się tym co ja robię podczołgałem się do leżącego na ziemi scyzoryka. Nie mam pojęcia skąd ten samiec go wytrzasnął, lecz nie przejmowałem się tym najbardziej. Miałem po prostu nadzieję, że tym nieporęcznym dla tygrysich łap urządzeniem uda mi się szybko rozciąć splątujące moje kończyny sznury i niedostrzegalnie wymknąć się oraz uciec gdzie pieprz rośnie – byleby jak najdalej od tego egoistycznego tygrysożercy. Złapałem się tej myśli jak tonący na morzu deski ratunkowej.
Złapałem scyzoryk w swoje kły, przy okazji rozcinając sobie nieco wargę. Zignorowałem jednak ten błahy ból i zupełnie zagłębiłem się w uwalnianiu siebie. Co kilka minut odrywałem się od swego zajęcia by nieco skontrolować jak sprawa z rozpalaniem ognia przez ducha, i powiem, że szło mu to tragicznie. Od czasu do czasu z nerwów rzucał pierwszym przedmiotem jaki wpadł mu pod łapę hen daleko i wyżywał się na niczemu winnych patykach. I chyba kompletnie zapomniał o swoim gościu, którego to zamierzał upiec...
~*~
Korzystając z długiej nieuwagi ducha wymknąłem się cicho, prędko znikając mu z pola widzenia. Skoro stracił zmysł smaku, to zapewne węchu i całej reszty także, więc... Uzmysłowiłem sobie, że Ākiiro z całą pewnością nigdy mnie nie znajdzie. W końcu, pojawia się tylko raz na sto lat, więc już pewnie gdzieś zniknął – i ponownie pojawi się dopiero za cały wiek.
Po tym całym zdarzeniu uznałem, że nie potrzeba mi doświadczać więcej tego typu przygód...

niedziela, 28 sierpnia 2016

Odchodzi!


Imię: Yasei
Data dołączenia: 5.08.2016
Data odejścia: 28.08.2016
Powód: Ignorowanie alfy i nie pisanie opowiadań

Żegnamy go z żalem i mamy nadzieję, że kiedyś do nas wróci.

Profil towarzysza - Teshin

 

Imię: Teshin
Gatunek: Pies pasterski duch
Wiek: Umarł w wieku 10 lat. 
Płeć: Pies
Opis towarzysza: Teshin to duch psa pasterskiego. Jego kolory to biel i brąz. Jak prawie każdy pies jest ufny, pracowity i oddany. Uwielbia się bawić i popisywać sztuczkami. Jest też mądry.
Data dołączenia: 28.08.2016r. 
Właściel: Weed

piątek, 26 sierpnia 2016

Questy

W końcu się pojawiły. Anka kochamy cię [mówią wszyscy] Wiem o tym [odpowiadam]. Dobra przesadzam, ale jak widać mam dobry humor. Kiedyś trzeba się wyszaleć, a nie być całe życie zgredem XD O questy prosiła mnie Xena i jeszcze jedna osoba jak dobrze pamiętam. Możecie je już robić. Jak na razie są dwa, ponieważ są nawet długie, ale mam już pomysły na inne. I pewnie pojawią się wieczorem lub jutro wieczorem, bo może mnie nie być o 11 do wieczora, ponieważ w moim mieście jest koncert i może wybiorę się z rodzicami. A czemu nie? Jeszcze nie koniec wakacji XD Ech.... oczywiście musisz się chwalić prawda? Ja inaczej nie umiem moi drodzy, lecz nie jest wszystko pewne. Może nie pójdę, ale mam inną nadzieję XD A więc możecie także podawać swoje przykłady na HW, muszę być one ta samo długie jak moje, lecz piszcie tylko historię, a ja sama zrobię nagrody i w ogóle.

~Alfa Anaksunamun

czwartek, 25 sierpnia 2016

Odchodzi!


Imię: Emi
Data dołączenia: 19.08.2016
Data odejścia: 25.08.2016
Powód: Decyzja właściciela 

Żegnamy ją z żalem i mamy nadzieję, że kiedyś do nas wróci.

Odchodzi!


Imię: Soraka
Data dołączenia: 2.08.2018
Data odejścia: 25.08.2016
Powód: Decyzja właściciela 

Żegnamy ją z żalem i mamy nadzieję, że kiedyś do nas wróci.

wtorek, 23 sierpnia 2016

Playlista

Wiem, że już była playlista kiedyś, a raczej miała być. Niestety coś mi nie chciało działać i postanowiłam ją zostawić. Ale postanowiłam znów spróbować, a raczej o to kogoś poprosić. A więc prosiłabym, abyście dawali link jakichś waszych ulubionych piosenek. Nie ważne jaki to typ muzyki każda zostanie dodana. Piszcie je w komentarzach! Musicie podać nazwę, a pod nią link do piosenki inaczej nie będzie wstawiona. Niestety z tym jest trochę roboty i gdybyście tak zrobili jak was proszę to miałbym mniej pracy.

~Alfa Anaksunamun

Od Nosferatu CD Xeny

- Owoc?- spytałem zdziwiony. Jeszcze nigdy nie słyszałem o tygrysie-wegetarianie. No cóż. Xena jest wyjątkowa. Co z tego, że nie je mięsa. Przecież każdy ma swoje upodobania i to tylko jego sprawa co je. Może nie jeść mięsa, ale równie dobrze może jeść nawet robaki i będzie to uważać za wyśmienity posiłek.
- Tak owoc. W stylu gruszka czy tam jakieś jabłko. - odpowiedziała tygrysica o zielonych oczach patrząc na mnie zadziwiająco zdziwionym wzrokiem.- Nie wiesz co to?- spytała jeszcze bardziej zdziwiona.
- Wiem, oczywiście, że wiem. Tylko się upewniam.- mówię patrząc w zielone tygrysicy.- Wątpię by na naszych terenach występowały takie drzewa z owocami jak gruszka.- dodaję w zamyśleniu i zwracam swój wzrok na horyzont. Jest ranek i wszystko budzi się do życia. - Nie mam nic przeciwko temu, że jesteś wegetarianką. - mówię nie odwracając wzroku od nieba, słońca i horyzontu.
- A to dobrze.- mówi Xena z wyraźną ulgą. - Ja idę poszukać czegokolwiek do jedzenia. Idziesz ze mną?- dodała pytając biała tygrysica. Ja wreszcie oderwałem wzrok od pięknego krajobrazu naszego stada i pokiwałem głową. Potem skierowałem się za nią, a ona chodziła, i chodziła, oraz jeszcze raz chodziła po naszych terenach w poszukiwaniu jakiegoś owocu. Węszyła i węszyła co jakiś czas podnosząc głowę z błyskiem nadziei w oczach, tylko po to by się po raz kolejny wielce rozczarować. Po kilkunastu, powiedziałbym kilkudziesięciu, minutach uporczywego szukania czegokolwiek, tygrysica aż ryknęła z radości.
- ZNALAZŁAM! ZNALAZŁAM GRUSZKI! MAM CO JEŚĆ! *nie no. Tu to mi na prawdę odwaliło ;-;*- krzyczała aż ptaki siedzące na drzewie poderwały się do lotu. Po czym zwróciła się do mnie z uśmiechem od ucha do ucha, ale potem mina jest zrzedła.- Przepraszam. Nie powinnam tak wrzeszczeć.- mruknęła cicho. Tak cicho, że nawet jej nie usłyszałem...
- Nie szkodzi. Rozumiem Cię.- odpowiedziałem delikatnie masując sobie głowę. Potem popatrzyłem na owoce.- Jedz. Ja nie mam ochoty.- dodałem patrząc z nutką wstrętu na owe pyszne owoce. Biała tygrysica o zielonych oczach rzuciła mi spojrzenie typu: "Jak chcesz. Ja jestem głodna i chętnie je zjem. ", a potem wzruszyła ramionami i odwróciła ode mnie wzrok i zaczęła zajadać swoje śniadanko. Ja powoli, po cichu wycofałem się w gąszcz nieznanych mi roślin. W duszy tłumaczyłem sobie, że ja bym nie chciał gdyby ktoś mi stał jak kat nad duszą i patrzył na mój posiłek albo na to co robię. Żeby nie tracić bezczynnie czasu poszedłem zjeść coś, co nie jest owocem. (w skrócie CCNJO XD). Upolowałem sobie dużego zająca i zacząłem go jeść. Po chwili nie było nic słychać oprócz chrzęstu chrząstek, gruchotania kości i mlasku odrywanego mięsa. Gdy zjadłem swoje śniadanie usłyszałem za sobą ciche kroki stawiane ostrożnie, jakby tygrys, który je stawiał obawiał się, że za chwilę wszystko runie mu na głowę, a przy okazji jeszcze grunt osunie mu się z pod łap i spadnie w wielką, ziejącą otchłań ciemność i zostanie tam na zawsze. Aż w końcu umrze z wycieńczenia. (No ale serio. O czym ja myślę?). Odwróciłem swoją głowę w stronę owego szmeru ujrzałem znajomą mi tygrysicę o zielonych oczami imieniem Xena.
- Zjadłaś już?- spytałem lekko się uśmiechając. Ona pokiwała głową i zlizała resztę owocu ze swojego pyska. Ja poszedłem swój umyć z resztek mięsa i krwistoczerwonych plam od krwi. (No. Nikt się tego nie spodziewał).
- Tak. Widzę, że ty tak samo. - odpowiedziała, prawie niezauważalnie uśmiechając się do mnie, ale nie ruszając się z miejsca. Gdy skończyłem się myć podszedłem do niej.
- Będziemy tak stać czy idziemy gdzieś?- spytałem kierując się w głąb lasu.
- Lepiej chodźmy.- odpowiedziała i podążyła za mną. Ja skierowałem się w stronę naszej zachodniej granicy - Rzeki granicznej.  Gdy dotarliśmy na miejsce wskazane przez mój umysł chyba po raz milionowy popatrzyłem na horyzont, a potem na błękitną wodę. Świerzbiło mnie, żeby wskoczyć do niej i tak porządnie w niej się zanurzyć. No ale rozsądek wziął górę nad chęcią przyjemności i pozostałem na miejscu. Panowała grobowa cisza, którą Xena postanowiła przerwać.
- Tak więc za tą rzeką nie ma nikogo?- spytała kompletnie bez sensu, ponieważ już to wiedziała. Jednak każdy temat jest dobry (No. Prawie każdy) by zacząć rozmowę.
- Możliwe, że żyją tam jakieś pojedyncze stworzenia, ale wątpię by łączyły się w większe grupy. Jednakże nic nie jest wiadome puki się tego nie sprawdzi. Na razie nikt tam nie był i nie złożył Anaksunamun raportu z tamtejszych terenów.- odpowiedziałem nie odrywając wzroku z tamtejszych gór. Kątem oka zobaczyłem, że biała tygrysica stojąca obok mnie kiwa głową, a potem zanurza się się po szyję w wodzie. Ja położyłem się na trawie i patrzyłem na nic, a zarazem na wszystko. Od nieba, poprzez wodę i drzewa, aż po samą Xenę. Ona wyszła z wody, a ja gwałtownie wstałem do góry, nawet może zbyt gwałtownie, ponieważ nie zauważyłem gałęzi rosnącej nade mną i z hukiem uderzyłem o nią głową. Tygrysica przez chwilę znieruchomiała, ale potem nie udało jej się powstrzymać rozbawienia i zaniosła się głośnym śmiechem.
- Śmiej się śmiej. Ale wiedź, że to na prawdę boli.- odpowiedziałem z nutką oburzenia w głosie, podczas gdy rozmasowywałem sobie czubek głowy. Jednakże mi też urzekł się entuzjazm Xeny i też uśmiechnąłem się szeroko po czym zachichotałem cicho. Biała tygrysica o zielonych oczach powstrzymała się od jakieś zgryźliwej uwagi i powstrzymała także śmiech, który był coraz głośniejszy.
- Dobra. Rozumiem Cię. Chodźmy stąd zanim jakaś krwiożercza gałąź znów Cię zaatakuje.- odpowiedziała z uśmiechem, a ja na to przewróciłem oczami. Zaprowadziła mnie pod Mount Everest. Tak gdzie pierwszy raz ją spotkałem.
- Pamiętasz jak to było?- spytała tygrysica.
- Jasne, że tak. Wtedy nie wiedziałem co zrobić ze swoim życiem.- odpowiedziałem jednocześnie kiwając głową. Ona popatrzyła na mnie oburzona, jednak potem jej mina złagodniała. Po mojej głowie krążyło tysiące myśli. Jednocześnie myślałem o wszystkim i o niczym. Mój umysł przestał odbierać cokolwiek. Wodziłem wzrokiem po wszystkim jednocześnie zadając sobie pytanie: "Gdzie jestem i po co w ogóle żyję?" Nie miałem siły by dalej myśleć o tym jednym zdaniu, które dręczy mnie już od początku mojego życia więc zamknąłem oczy i padłem na ziemię. Moja klatka piersiowa nadal unosiła się równomiernie, ale oczy miałem zamknięte. Czyli nadal żyję. Tylko właśnie. Po co?

<Xena? Sorki, że tak długo musiałaś czekać.>

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Nowy szablon

Jak widać mamy nowy szablon i może za 2-3 dni będzie jeszcze inny i będziecie mogli wybierać, który jest lepszy. Dziękuję bardzo toli288, że poświęciła czas i zrobiła nam ten szablon za darmo! Oczywiście wszystko to trochę trwało, ale jak wiecie w 5 minut tego zrobić się nie da, ale w końcu się doczekaliśmy tego dnia. Prawdopodobnie Tola dołączy do nas jako członek stada i mam nadzieje, że ją ciepło przyjmiecie.

~Alfa Anaksunamun

Od Kayuna CD Exana

Wyskoczyłem na ląd i jak poparzony odskoczyłem od wody jak najdalej. Stałem na ziemi z wysztywnionymi łapami, a gdy już otrząsnąłem się nieco z szoku omiotłem wzrokiem wszystko dookoła siebie, aż moje spojrzenie zatrzymało się na Exanie zgrabnie pielęgnującego swoje futro. Zwęziłem oczy w wąskie szparki i warknąłem na niego. Tygrys oderwał się od swego dotychczasowego zajęcia i mrużąc oczy przyjrzał mi się uważnie.
- Chciałeś mnie utopić czy co?! – wrzasnąłem zdenerwowany.
- A czemu by nie? Zawsze chętnie podejmę drugą próbę.
- Ani się waż! – zagroziłem krzykiem i rzucając wszędzie dookoła spojrzenie miotające błyskawicami.
- Nie drzyj mordy, słychać cię pewnie na całą dzielnicę. – powiedział samiec spokojnie i rozpoczął kontynuację swoich pielęgnacyjnych zabiegów.
- Ale z ciebie ulizany osioł. – burknąłem i w dwóch susach znalazłem się przy tygrysie. Zdzieliłem go łapą w pysk i wymamrotałem coś do siebie gniewnie.
- Eh, a jakim prawem dajesz mi tak z liścia?! – zapytał masując sobie obolały policzek. Zaśmiałem się sarkastycznie i nabierając poważnego wyrazu pyska przewróciłem oczyma.
- Takim, że mi wolno.
- Aha, czyli że tobie wszystko wolno, mam rozumieć? – spytał zirytowany Exan, po czym nabrał na pysk minę nie wyrażającą żadnych emocji.
- Jeżeli tak to sobie chcesz rozumować... Chodź już zresztą. Idziemy. – powiedziałem zaczynając powoli iść.
~*~
- Możesz iść szybciej? – prychnął idący kilka metrów przede mną Exan.
- Mogę, ale nie muszę. – powiedziałem uśmiechając się złośliwie i pokazując przy tym wszystkie swoje kły.
- I możesz przestać się tak szczerzyć jak głupi do sera?! – zawołał rozdrażniony tygrys chwilowo patrząc na mnie przez ramię i lustrując mnie wzrokiem. Potem zdenerwowany przeniósł swoje spojrzenie przed siebie.
Po chwili coś mi się w nim nie spodobało. Stał się zupełnie rozluźniony i nawet często coś tam do mnie wesoło wołał, co wzbudzało we mnie mocne podejrzenia. Coś planował, a mnie od środka zżerała ciekawość CO.

<Exan? Opisz tą swoją zemstę na Kaya... XD>

niedziela, 21 sierpnia 2016

Od Armor King'a CD Abigail

Szedłem leśną ścieżką, czując pod łapami chrupanie szyszek i patyków. Las ten wydawał mi się bardzo spokojny, przez co było słychać najcichsze szmery. Przez kilka chwil wydawało mi się, że jestem gdzieś w magicznym świecie, gdzie można o wszystkim zapomnieć, niestety z tych rozmyśleń obudził mnie przenikliwy chłód wiatru i... Czyjeś kroki? Stanąłem przysłuchując się krokom, które zmierzały najprawdopodobniej w moją stronę... Cisza... Ktoś najwyraźniej stanął lub poszedł w drugą stronę. Co ja będę się tym przejmował. Muszę uspokoić swą duszę, ponieważ nie często jestem taki spokojny jak teraz. Po wyjściu z tego jakże dziwnego, a zarazem niezwykłego lasu, postanowiłem zacząć szukać jakiegoś jeziora, rzeki, a może stawu pitnego, ponieważ byłem strasznie spragniony, a do końca nie znałem tych terenów i musiałem zdać się na instynkt. Dobra tam, pójdę w stronę z której było czuć nadmierną wilgoć. Tak szedłem i szedłem, aż dotarłem do jakże pięknego wodospadu. Woda mieniła się jaskrawym turkusem, był to naprawdę dziwny wybryk natury, mimo tego językiem macnąłem zimną i jakże orzeźwiającą ciecz. Nagle spostrzegłem tygrysicę, która z zaciekawieniem na mnie patrzyła. Zamarła, gdy zdumiało ją moje spojrzenie. Patrzyłem na nią surowo i zimno, przez kilka sekund wbijałem nie przyjemny wzrok w nieznajomą, po kilku chwilach miałem już odchodzić, gdy nagle ona mnie zatrzymała. Od tak zastawiła mi drogę. Jak tak będą robić to w mgnieniu oka poznam całe stado.
-Jakiś problem? Szeryfie...
Zażartowałem z niej, czyli norma. Ona uśmiechnęła się.
-No malutki, chciałam się zapytać czy nie widziałeś gdzieś w pobliżu mojego brata?
Dobra, nie powiem tym pytaniem to nieźle mnie zaskoczyła. Po pierwsze nawet nie znam jej imienia, a co dopiero jej brata.
-A opisałabyś mi go jakoś?
Zapytałem siadając sobie od tak. Ona zastanowiła się nad odpowiedzią i walnęła:
-Ma nietypowy kolor sierści , jest niebieska.
Wow, gostek musi nieźle rzucać się w oczy, chyba zobaczyłbym takiego niebieskiego stwora?
-No niestety, ale ...nie widziałem go raczej. Z tego co wiem, to gdybym go widział...to bym Ci od razu powiedział. Ale nawet go nie znam...
Westchnęła po mojej wypowiedzi.
-Ma na imię Weed, nie kojarzysz?
Zapytała, ja udawałem że myślę i mruknąłem iż ,,Nie''.

<Abigail?>

Od Armor King'a CD Kavadi

Chodziłem właśnie po polanie . Usiadłem na brzegu jeziora i patrzyłem się na swe odbicie... W pewnym momencie zobaczyłem w swoim odbiciu jakiegoś innego tygrysa... W tym samym momencie ktoś krzyknął ,,Hej!". Spojrzałem się szybko to tyły i mruknąłem niepocieszony. Znów ktoś przerywa mi moje przemyślenia. Nie znałem jeszcze tej samicy .
-Aż tak cię wystraszyłam?
Zaśmiała się, po czym machnęła kilka razy ogonem. Uśmiechnęła się pokazując kiełki i spojrzała na mnie dość dziwnie. Ja przekręciłem oczyma i warknąłem:
-Jasne że nie...jeszcze mnie nie znasz.
Uśmiechnąłem się sztucznie , ale ona nic sobie z tego nie robiła jedynie co to krzyknęła do mnie:
-Chodź do wody!
-Ehm... Ok!
Powiedziałem i wszedłem do wody, w końcu co innego miałem do roboty.
-Zimno...
Mruknęła do siebie, lecz ja to usłyszałem. Uśmiechnąłem się w myślach wiedząc że woda zrobiła się zimna ponieważ dziś znów padał deszcz. Niby takie lato, sierpień ale jednak ta pogoda jakaś taka zmyślna jest no i zmienna oczywiście.
-Co mówiłaś?
Zapytałem patrząc na nią dość dziwnie, byłem ciekawy czy miała przeczucie iż ja również słyszałem jej słowa. Ona zaś odparła szeptem:
-Nic...
-To dobrze...bo...
Nie dokończyłem i ochlapałem ją, po czym zanurkowałem. Na dnie zauważyłem jakiś cień... Dziwny cień, jakby czarna mgła... Na jej początku jakby zobaczyłem jakąś dziwną mordę, coś w stylu kota...
-Wyjdź z wody! Już!
Krzyknąłem wynurzając się, samica spojrzała się na mnie jak na idiotę
-Dlaczego?
Zaśmiała się ze mnie
-Nie pytaj, tylko wychodź!
Warknąłem, samica lekko urażona wyszła z wody i stanęła na brzegu. Ja również wybiegłem...nie chciałem pakować się w jakieś tarapaty, w końcu może coś tam siedziało.
-Przejdziemy się gdzieś?
Zapytała robiąc słodkie oczka. Xena zwykle mnie na nie brała, więc zgodziłem się....
-No dobra.
Mruknąłem i poszedłem za nią. Nie wiedziałem jeszcze jak ma na imię, ale czekałem aż o to zapyta.

<Kavadi?>

Od Armor King'a CD Aurory

Wieczorem wybrałem się do siostry, na całe szczęście była w swojej jaskini. Wchodząc tam uśmiechnąłem się, z jednej strony dobrze znowu ją widzieć, wiedzieć że nic jej nie jest. Odkąd dołączyliśmy tutaj nie muśmy się już tak pilnować i o siebie troszczyć. Przyniosłem jej parę winogron i podałem .
-No cześć, mam nadzieje że skosztujesz, ze mną z głodu nie umrzesz.
Zaśmiałem się, ona wstała i mruknęła machając ogonem:
-Witaj braciszku, tak wiem już że trudno jest tutaj znaleźć jedzenie dla mnie. A i dzięki. Teraz Twoja kolej, leć coś sobie upoluj na kolacje. Ja zaraz idę spać, w końcu za dwie godziny trzeba wstać. Praca to praca.
Odszedłem nie żegnając się, miała racje dopóki słońce nie zaszło powinienem znaleźć jakąś kolacje. Mimo to iż dziwnie to brzmi to ma sens. Jednak mój żołądek podpowiadał mi że najpierw trzeba będzie się czegoś napić. Po treningu byłem z lekka zmęczony , a jeszcze nic nie piłem. Dobiegłem dość szybko do strumienia i wziąłem wielki łyk wody po czym westchnąłem sobie głośno. Nie czułem w pobliżu żadnego tygrysa więc mogłem zacząć polować. Teraz zostało wytropić zwierze i na nie zapolować co powinno być dziecinnie łatwe. Po kilku minutach szukania jakiegokolwiek zapachu, natknąłem się na wyraźny trop. Był to potężny samiec łosia, dużo mięśni, mięsa a mało mózgu. Nie będzie z nim dużo problemów, jedynie co może mi zrobić to mnie zabić. Ale ja ubije go pierwszy, jego poroże jest sporawe , jednak ja lubię gryźć takie kostki. Powoli zbliżałem się do moje kolacji , skradając się cicho spoglądałem na łosia który ze spokojem jadł trawę. Nagle poczułem zapach jakiegoś tygrysa, pewnie ktoś przechodzi, a niech tylko spróbuje mi spłoszyć zdobycz, nie będę zadowolony i miły. Szykowałem się do skoku, zwierze miało marne szanse. Ten moment, ta chwila ....odbiłem się od ziemi wynurzając się błyskawicznie z krzaków , ten skok na łosia udał by mi się gdyby ktoś na mnie nie wpadł. Nie tylko ja chciałem upolować owego zwierzaka, nie tylko ja miałem na niego nosa. Ja i drugi napastnik po prostu na siebie wpadliśmy, łoś uciekł a my leżeliśmy na ziemi. Z lekka poharatani. Ja miałem wbite pazury w jej łapę a ona zęby w mój ogon. Warknąłem na nią i odskoczyłem od razu , tak była to jakaś samica. Trochę niższa od mojej siostry i podobna z lekka. Ale wcale nie aż tak bardzo. Nie wiedziałem jak jej pogratulować że właśnie spłoszyła mi kolacje. Miałem z lekka zdarty ogon, a z jej łapy ciekła krew. Teraz wahałem się czy chamsko odejść z nerwami ,,na ogonie'' , na warczeć na nią czy przeprosić. Jednak ona mnie w tym wszystkim wyprzedziła:
-P-przepraszam. Nie wiedziałam że ktoś też poluje na tego łosia. Naprawdę nie chciałam, wiem że to moja wina.
Takiej reakcji z jej strony jakoś się nie spodziewałem, myślałem że na mnie nawrzeszczy ale przyznała się do winy. Dziwne jest to że nie wyczuła mojego zapachu, a ja jej tak. Mruknąłem nie chcąc się odzywać, jednak z grzeczności musiałem coś dodać:
-Tia, można powiedzieć że nic się nie stało. Po za tym że prawie upolowałem Ciebie, a Ty mnie.
Po jej minie wywnioskowałem że nie wiedziała czy ma się śmiać czy płakać. Bo jakby tak spojrzeć z jednej strony było to dość zabawne. Niestety nagle samica usiadła, bo nie mogła ustać na łapie w którą ją zraniłem. Musiałem zapytać:
-Wszystko dobrze? Może Ci w czymś pomóc?
Wiem że wspólne polowanie naprawiło by szkody i takie tam. Ale najpierw to trzeba naprawić jej stan. Bo z tego co wiem to wbiłem dość głęboko te swoje pazury. A ona prawie odgryzła mi ogon .
Ale mnie to tak nie boli jak ją...

<Aurora?>

sobota, 20 sierpnia 2016

Od Emi c.d. Armor Kinga - ,,Dzięki''

-Jak to już powiedziałeś zabójczynią a także łowczynią. -Odpowiedziałam ciągle obserwując samca.
Nie podobał mi się On. Przynajmniej się ze mną podzielił, jest plus. Samiec zaczął odchodzić. Chciałam wciąż siedzieć w miejscu i poczekać aż gdzieś daleko sobie pójdzie ale nie potrafiłam. Musiałam na za nim pójść. Po chwili dotrzymałam mu kroku.
-Jak masz na imię? -Zapytałam tygrysa.
-Armor King. -Odpowiedział krótko patrząc na mnie kątem oka.
-Hm, ciekawe imię. Długie, nie to co moje.
-Nie Ty jedna masz krótkie imię.
-Wiem. Mój ojciec nazywał się X. Nienawidzę go...
-X? To na pewno imię.
-Nie do końca. Niemal że nikt nie zna jego imienia.
-Aha. To już wszystko wiem.
Potem już ani ja ani King się nie odzywaliśmy. Po dłuższym czasie jednak to przerwałam.
-King, mam małą prośbę.
-Jaką?
-Jestem tutaj kompletnie nowa, przebywam tutaj dopiero nie całą godzinę. Nie mam jaskini a za niedługo powoli zacznie się ściemniać. Ty raczej znasz o wiele lepiej te tereny... Będziesz łaskawy i pomożesz znaleźć mi jakąś jaskinię??

<King? Wyślę Ci jaskinię na hw bo Konikowo jeszcze jej nie wstawiła.>

Od Armor King'a - ,,Nocny koszmar''

Obudziłem się cały we krwi i poraniony... Leżałem pod jakąś belą drzewa. Wygrzebałem się spod niej i rozejrzałem się wokół... Widziałem tylko trupy... I z naszego stada i ze stada wrogów... Spustoszenie, zgnilizna, spalone części jaskiń i tygrysów. Podniosłem łapę, by zrobić krok, jednak od razu go wycofałem i wziąłem głęboki oddech... Ujrzałem siostrę... Leżała nieprzytomna na ziemi i nie oddychała. Podbiegłem do niej i przytuliłem ją mocno, nie roniąc ani łzy, pomimo mego wieku, nie chciałem płakać...
-Xena powiedz coś!
Krzyknąłem zrozpaczony. Jednak ona leżała bez życia... Sprawdziłem oddech, zobaczyłem, czy serce wciąż bije, ale nie...
-Nie, nie, nie! Ty nie możesz! NIE!
Wydarłem się na cały głos. Jakbym chciał coś komuś powiedzieć, jednak były tu same trupy... Po chwili jednak usłyszałem głos Xeny:
-Armor...
-Xena!
Krzyknęliśmy oboje i się przytuliliśmy. Lecz poczułem jak ktoś z tyłu wbija mi coś ostrego. To był jakiś samiec...za nim leżała nieżywa Emi. Skoczyłem na niego i zacząłem nim szarpać. Pomimo tego iż przebił mnie na wylot. Zabiłem go i podbiegłem do Emi. Warknąłem i ...błagałem by się obudziła. To nic nie dawało. Umarła...
-Nie!
Krzyknąłem budząc się, chwila...to był tylko sen! Na całe szczęście. To...tylko sen. Poszedłem się przejść...kiedy wróciłem nie zastałem Xeny . Mimo to iż się o nią martwiłem zasnąłem. Miałem nadzieje że ten sam koszmar nigdy więcej mnie nie odwiedzi.

Od Armor King'a CD Auorory

Wieczorem wybrałem się do siostry, na całe szczęście była w swojej jaskini. Wchodząc tam uśmiechnąłem się, z jednej strony dobrze znowu ją widzieć, wiedzieć że nic jej nie jest. Odkąd dołączyliśmy tutaj nie muśmy się już tak pilnować i o siebie troszczyć. Przyniosłem jej parę winogron i podałem .
-No cześć, mam nadzieje że skosztujesz, ze mną z głodu nie umrzesz.
Zaśmiałem się, ona wstała i mruknęła machając ogonem:
-Witaj braciszku, tak wiem już że trudno jest tutaj znaleźć jedzenie dla mnie. A i dzięki. Teraz Twoja kolej, leć coś sobie upoluj na kolacje. Ja zaraz idę spać, w końcu za dwie godziny trzeba wstać. Praca to praca.
Odszedłem nie żegnając się, miała racje dopóki słońce nie zaszło powinienem znaleźć jakąś kolacje. Mimo to iż dziwnie to brzmi to ma sens. Jednak mój żołądek podpowiadał mi że najpierw trzeba będzie się czegoś napić. Po treningu byłem z lekka zmęczony , a jeszcze nic nie piłem. Dobiegłem dość szybko do strumienia i wziąłem wielki łyk wody po czym westchnąłem sobie głośno. Nie czułem w pobliżu żadnego tygrysa więc mogłem zacząć polować. Teraz zostało wytropić zwierze i na nie zapolować co powinno być dziecinnie łatwe. Po kilku minutach szukania jakiegokolwiek zapachu, natknąłem się na wyraźny trop. Był to potężny samiec łosia, dużo mięśni, mięsa a mało mózgu. Nie będzie z nim dużo problemów, jedynie co może mi zrobić to mnie zabić. Ale ja ubije go pierwszy, jego poroże jest sporawe , jednak ja lubię gryźć takie kostki. Powoli zbliżałem się do moje kolacji , skradając się cicho spoglądałem na łosia który ze spokojem jadł trawę. Nagle poczułem zapach jakiegoś tygrysa, pewnie ktoś przechodzi, a niech tylko spróbuje mi spłoszyć zdobycz, nie będę zadowolony i miły. Szykowałem się do skoku, zwierze miało marne szanse. Ten moment, ta chwila ....odbiłem się od ziemi wynurzając się błyskawicznie z krzaków , ten skok na łosia udał by mi się gdyby ktoś na mnie nie wpadł. Nie tylko ja chciałem upolować owego zwierzaka, nie tylko ja miałem na niego nosa. Ja i drugi napastnik po prostu na siebie wpadliśmy, łoś uciekł a my leżeliśmy na ziemi. Z lekka poharatani. Ja miałem wbite pazury w jej łapę a ona zęby w mój ogon. Warknąłem na nią i odskoczyłem od razu , tak była to jakaś samica. Trochę niższa od mojej siostry i podobna z lekka. Ale wcale nie aż tak bardzo. Nie wiedziałem jak jej pogratulować że właśnie spłoszyła mi kolacje. Miałem z lekka zdarty ogon, a z jej łapy ciekła krew. Teraz wahałem się czy chamsko odejść z nerwami ,,na ogonie'' , na warczeć na nią czy przeprosić. Jednak ona mnie w tym wszystkim wyprzedziła:
-P-przepraszam. Nie wiedziałam że ktoś też poluje na tego łosia. Naprawdę nie chciałam, wiem że to moja wina.
Takiej reakcji z jej strony jakoś się nie spodziewałem, myślałem że na mnie nawrzeszczy ale przyznała się do winy. Dziwne jest to że nie wyczuła mojego zapachu, a ja jej tak. Mruknąłem nie chcąc się odzywać, jednak z grzeczności musiałem coś dodać:
-Tia, można powiedzieć że nic się nie stało. Po za tym że prawie upolowałem Ciebie, a Ty mnie.
Po jej minie wywnioskowałem że nie wiedziała czy ma się śmiać czy płakać. Bo jakby tak spojrzeć z jednej strony było to dość zabawne. Niestety nagle samica usiadła, bo nie mogła ustać na łapie w którą ją zraniłem. Musiałem zapytać:
-Wszystko dobrze? Może Ci w czymś pomóc?
Wiem że wspólne polowanie naprawiło by szkody i takie tam. Ale najpierw to trzeba naprawić jej stan. Bo z tego co wiem to wbiłem dość głęboko te swoje pazury. A ona prawie odgryzła mi ogon .
Ale mnie to tak nie boli jak ją...

<Aurora?>

piątek, 19 sierpnia 2016

Od Armor King'a-C.d. Emi ,,Dzięki''

Moje polowanie to istna frajda, tym razem podpadł mi lisek . Smaczne mięso, nie powiem. Dobrze że wiem iż Xena jest w tym stadzie. Nie jest tutaj tak źle jak sądziłem, w końcu to stado dzikich kotów. Coś dla mnie. W połowie posiłku doszła do mnie jakaś nieznana mi samica, z resztą połowy stada to ja jeszcze nie znam. Mimo to jej...nie widziałem jeszcze na oczy więc obserwowałem ją prze chwilę bacznie. Nie byłem zbyt głodny więc się z nią podzieliłem posiłkiem, kiedy już z lisa zostało marnych parę kości samica mi podziękowała i przedstawiła się. Ja tylko mruknąłem i wskoczyłem do wody by umyć się od krwi, robiąc przy tym dość duży rozplusk. Chyba nie pochlapałem nim tygrysicy, w końcu podobno nie każdy kot lubi wodę. Chwila, większość jej nie lubi, ja jednak jestem do niej bardzo przyzwyczajony. Co z tego że jest zimna, aktualnie ta jest jednak chłodna. Wynurzyłem się i zacząłem się myć, Emi...czy jak ona tam miała, stała trochę dalej ale jednak spoglądała na mnie. Wnioskując po jej minie, nie była zbyt zadowolona. Zaśmiałem się chytrze i zapytałem:
-Więc jesteś nowa w stadzie prawda?
Ona tylko kiwnęła łbem , więc miałem wnioskować iż ,,tak''. Wyszedłem z wody i otrzepałem się w dość dobry sposób.
-Hmm...a Twoje stanowisko? Nauczycielka szczeniąt, goniąca, wypatrująca?
Podawałem stanowiska by z lekka ja zdenerwować na chybił trafił.
-Żadne z nich!
Fuknęła obrażona. Zaśmiałem się cichutko. Podszedłem do niej i mruknąłem:
-Zabójczyni...
Samica postawiła uszy i z lekka się nastroszyła. Ja jednak olałem to i powiedziałem ze spokojem:
-Działamy w tej samej branży. Jednak ja jestem jeszcze wojownikiem. A Ty?

<Emi?>

Od Emi - ,,Dzięki''

Dobra, wybrałam sobie stanowisko zabójczyni i łowczyni. Stanowisko zabójczyni... Trochę się wiąże z moją przeszłością. Wątpię, abym teraz była najładniejszą przedstawicielką płci pięknej tutaj, ale raczej na pewno nie najbrzydszą. A najładniejszą nie z powodu tej blizny. Oszpeca mnie. I po co ja się tak na nią rzucałam?! No po co?! Ale czasu nie cofnę...
Wzięłam powietrze w płuca. Czas się przejść. Wyszłam z jaskini w której była Alfa i żwawym truchtem zmierzałam na przód.
*Dziesięć minut potem*
Już się trochę zmęczyłam tym spacerkiem. Przystanęłam sobie obok drzewa nabierając tchu. Gdy już miałam ruszyć poczułam mocną woń krwi, jakiegoś zwierzęcia. Bezmyślnie podążyłam za zapachem. Po chwili znalazłam się przy jakimś samcu i lisie obok niego. Tygrys patrzył się na mnie dziwnym wzrokiem... Przełknął kosęk.
-Em, witaj. -Zaczął nieśmiele samiec.
-Heeejcia... Apetycznie to wygląda... Podzielisz się?? -Mówiłam nie odrywając wzroku od lisa.
Przez chwilę milczał.
-Czemu nie. -Odpowiedział obojętnie a ja już leżałam przed samcem i urywałam kawałem mięsa.
Przez chwilę patrzył na mnie zaskoczony ale po chwili również powrócił do degustowania swojej ofiary. Po chwili zostały tylko kości.
-Dzięki. -Powiedziałam oblizując swój pysk z krwi a po chwili także łapy.- Jestem Emi.

<King?>

Profil tygrysicy - Emi


Imię: Emi
Pseudonim: Nie uważasz, że jej umie jest jest jakby skrótem, więc po co pseudonim? Lecz samce z jej poprzedniego stada mówili na nią po prostu Małe, Maleńka i inne takie ponieważ była najbardziej atrakcyjną samicą w stadzie nie zapominając o jej randze.
Wiek: 3 lata
Płeć: A czy ta piękność przypomina samca?!
Hierarchia: Omega, i nie chce znowu być wyżej.
Stanowisko: Zabójczyni, łowczyni
Cechy charakteru: Emi? Bardzo zadziorna, czasami chamska. Lubi kłamać, oszukiwać. Jest bardzo twarda, szlachetna i odważna. Nigdy nie daje sobie w kaszę dmuchać. Jak chcę potrafi być słodka. Nie da się jej oszukać, jest bardzo podejrzliwa i nieufna. Nie dopuszcza do siebie byle kogo. Ciężko się wzrusza i bardzo rzadko płacze ale zarazem łatwo jest ją zranić. Rzadko przebacza i zawsze się zemści. 
Cechy fizyczne: Emi jest bardzo dobrze wysportowaną samicą. Skakanie? To jest jej hobby, podobnie jak pływanie. Biega bardzo szybko, jest potwornie silna jak z resztą każdy tygrys. Lecz nie do niej z czołganiem, ale z turlaniem to już raczej tak... A tak, po prostu jest wysportowana i tyle!
Boi się: Nie którym może się wydawać że Ona się niczego nie boi... Ale boi się, ż ew końcu znowu straci osobę którą bardzo silnie kocha.
Znaki szczególne: Bardzo puchata sierść, Piękne, jasno-niebieski oczy (Ale nie błękitne baranie!), 20-sto centymetrowa blizna na prawym boku po małą ''sprzeczką'' z siostrą
Partner: Czeka aż jakaś silna rybka się da upolować 
Rodzice: 
*Olga - Matka Emi, silna tygrysica o podobnym charakterze do niej samej.
*X - Ojciec Emi, jego pełne imię brzmi Xanis ale wie o tym tylko jego rodzina, bardzo odważny, czasami agresywny samiec nie dający sobie dmuchać w kaszę.
Inna rodzina: 
*Sara - Siostra Emi, nie żyje z powody ich sprzeczki, nigdy się nie lubiły ani kochały...
*A także inna rodzina o której Emi nie chcę wspominać.
Potomstwo: Nie ma, bo z kim? Ale w sumie, chciała by mieć takie maleństwa... Ale nikt nie może o tym wiedzieć.
Historia: Żyłam w pięknym stadzie, jako jedna z dwóch córek Alfa. Zawsze z siostrą rywalizowałam o wszystko, władzę, posłanie i wszyściutko inne. Byłam najładniejszą samicą w stadzie, wygląd odziedziczyłam po moim ojcu przystojniaku. Byłyśmy już z Sarą dorosłe... To w dniu naszych urodzin miało być wybrane która będzie następną Alfą w stadzie jak już jeden z naszych rodziców umrze. Wybrano Sarę. Nie mogłam w to uwierzyć. Ona odebrała mi władzę. Z tego powodu bo jest milsza... Nie mogłam się z tym pogodzić więc ją zaatakowałam... I zabiłam... Zostałam wyrzucona ze stada przez mojego własnego ojca. Nie miałam w planach zabicia jej ale czasu już nie cofnę. Straciłam przyjaciół... Rodzinę... Wszystko. Błąkałam się przez rok po czym trafiłam tutaj, do Stada Tygrysiego Pazura i tutaj pozostałam postanawiając że już nigdy nie zostanę Alfą.
Złote tygrysy: 100.000
Data dołączenia: 19.08.2016
Właścicielka: Kotka_miłości/Hw

Od Soraki - Woda

-Hm, czemu nie. -Odpowiedziałam z uśmiechem na pyszczku.
-To chodźmy. -Uśmiechnął się tygrys.
Wstaliśmy z ziemi. Ezreal ruszył w lewą stronę wzdłuż rzeki a ja zaraz za nim. Szliśmy w ciszy. Powoli. Ezreal lekko kulał na łapę ale nic specjalnego mu raczej nie było. Jak On to powiedział ,,To tylko małe skaleczenie''. Małe, krwawe skaleczenie. Szybko mu się to zagoi. W końcu przerwałam tą ciszę
-A gdzie my tak w ogóle idziemy?
-Nie wiem, po prostu idźmy.
-Hm, jak chcesz. A mogę mówić do Ciebie Ez? Chyba się nie urazisz?
-Nie, czemu miał bym się urazić. Chyba pierwszy raz słyszę skrót od mojego rzadkiego imienia.
-U, czyli jestem kreatywna. -Zaśmiałam się.
-Zapewne tak.
I znowu cisza. Po prostu dalej szliśmy. Nawet być może nienawidzę sama spędzać czas czułam się tak... Nieswojo. Zwłaszcza przy Ez'ie. Aż przeszły mnie ciarki. Samiec spojrzał na mnie pytająco. Ja na to po prostu wzruszyłam ramionami. Po raz drugi postanowiłam przerwać tą ciszę.
-Może coś upolujemy? Teoretycznie już przedtem polowałam ale wyszło na to, że to ja byłam ofiarą moich łowów.
-Możemy. Osobiście jakimś mięskiem bym nie pogardził.
-Ja także. A proponujesz coś czy ja mam się na główkować?

<Ezreal? I chyba mogę mówić Ci Ez? Bo taki jest skrót od tego imienia, jak byś nie wiedział.>

Od Kayuna CD Dakoty - "Pechowy dzień"

Poczułem, że Dakota delikatnie wtuliła się w moją sierść. Zaskoczony spojrzałem na nią. Miała zamknięte powieki i wyglądało mi na to, że spała. Zwróciłem swoją głowę w stronę wyjścia z jaskini, aby ujrzeć księżyc w całej swej okazałości, natomiast niemal czarne niebo siało pustkami – jedynie gdzie nie gdzie można było dostrzec samotnie świecącą gwiazdę. Przejechałem wzrokiem po nocnym niebie, po czym moje spojrzenie ostatecznie zatrzymało się na leżącej obok mnie tygrysicy. Spojrzałem na nią z troską, a po chwili sam położyłem swój łeb na łapach – i zasnąłem.
~*~
Wstałem dość wcześnie, więc widząc nadal śpiącą Dakotę postanowiłem wybrać się na poszukiwanie jakiejś zwierzyny do upolowania. W pobliżu znalazłem małą rodzinkę warchlaków, więc upolowałem sobie jednego z nich i przyniosłem do swego tymczasowego mieszkania.
Gdy Daka się obudziła, jedna trzecia dzika była już zjedzona przeze mnie. Resztę bowiem zostawiłem dla tygrysicy.
- Chciałabym wiedzieć, dlaczego ty cały czas wstajesz wcześniej ode mnie... – wymamrotała samica podchodząc do martwego zwierzęcia.
- Może dlatego, ponieważ ty ostatnio mało sypiasz. – odpowiedziałem. – A tak w ogóle, to reszta tego warchlaka jest dla ciebie.
- Dziękuję, Kay. – Spojrzała na mnie, po czym zabrała się za spożywanie śniadania. Położyłem głowę na ziemi i zacząłem myśleć o niemal wszystkim, dosłownie.
- Nie ma za co. – mruknąłem w odpowiedzi.

<Daka? Takie krótkie opko... wybacz mi ;-;>

Od Dakoty CD Kayuna - Pechowy dzień

Nie byłam pewna czy tu zostać. Gdyby moja matka się o tym dowiedziała to by mi dała popalić. Nie wiedzieliśmy też czy tu może nie mieszka jakieś stado. Jeśli by tak było to mogli by nam coś zrobić, że przyszliśmy na ich teren. Postanowiłam, że nic nie powiem dla matki jak i dla mojego brata. Wiem, że Bruno nie przepada teraz za Kayunem, ale miałam nadzieje, że w końcu się do niego przekona, a może nawet zostaną kolegami. Kayun zaproponował jaskinię, w której mieliśmy spędzić noc. Kay trochę mnie namawiał, ale w końcu się zgodziłam. Nie ukrywam, że tam było bardzo pięknie i sama chciałam zostać tam na noc. Dziś podobno miała być pełnia, więc będzie jasno i tez pięknie. Razem z samcem poszliśmy razem do jaskini. Zapadała już noc. Księżyc pomału się wyłonił . Byłam już zmęczona, więc szybko zasnęłam, a Kay nade mną czuwał

~Kilka godzin później~

Pomału otworzyłam oczy, było w miarę jasno, ponieważ na niebie był już księżyc, który nawet dostawał się do groty. Delikatnie i cicho podniosłam głowę. Obok mnie leżał i patrzył na księżyc Kayun. Cicho przysunęłam się do tygrysa. Miał tak gęstą i delikatną sierść. Położyłam się do niego, lecz on i tak nie słyszał. Te noce były zimne, więc mocno wtuliłam się do samca.

<Kay?>

Od Kayuna CD Dakoty - Pechowy dzień

Pociągnąłem tygrysicę do przodu, nieco przybliżając do siebie. Szliśmy w równym, wolnym tempie, ale od czasu do czasu ja nieco przyspieszałem kroku. Razem zawędrowaliśmy do paprotnikowego lasu, gdzie to nakazałem samicy zostać pod jednym z drzew i na mnie zaczekać. Ta przewróciła oczami, ale zgodziła się, dając mi to do zrozumienia kiwnięciem głowy. Potem położyła się na wystających z ziemi korzeniach tego drzewa i odprowadziła mnie wzrokiem. W końcu zniknęła mi z pola widzenia, więc odwróciłem swój łeb przed siebie i znacznie przyspieszyłem, zamieniając trucht w bieg. Zwinnie omijałem każdą natrafioną przeszkodę, aż znalazłem się na miejscu. Rozejrzałem się dookoła, po czym uniosłem łeb w górę, patrząc na niebo.
- Cóż za idealne wyczucie czasu. – mruknąłem i uśmiechnąłem się sam do siebie.
Potem biegiem ruszyłem w drogę powrotną po Dakotę, aby ją sprowadzić do tegoż miejsca.
~*~
Powoli odsłoniłem Dace swoje łapy z jej oczu, ukazując tygrysicy cały ten widok. Oczy omal jej nie wyszły na wierzch.
- Ta-da! Ot, cała niespodzianka.
- Gdzie jesteśmy? – wyparowała od razu ze swoim pytaniem. Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się tajemniczo.
- Właściwie, to wyciągnąłem cię trochę poza tereny stada, ale co tam... Opłacało się, prawda? – stwierdziłem z dumą patrząc na Dakę.
- Poza tereny, powiadasz? – spytała samica niezbyt zadowolona tym faktem. Przysunąłem się do niej i chwilę wpatrywałem się w oddalone góry, za którymi powoli chowało się już słońce.
- No tak... trochę. – powiedziałem.



Tygrysica westchnęła głęboko i nie odrywając wzroku z rozciągających się przed nami widoków oświadczyła cicho:
- Piękne widoki.
- Chyba nie mogę zaprzeczyć. – odpowiedziałem i przeniosłem swój wzrok z Dakoty na krajobraz. – Te widoki są równie piękne, co TY.
- Daj spokój, ja jestem raczej przeciętną tygrysicą, nie mogę się równać z tym krajobrazem... – powiedziała wyraźnie zakłopotana. Przewróciłem oczami.
- Dla mnie, to ten krajobraz się nie może równać z tobą pod względem piękności. – odpowiedziałem spokojnie. Nastała cisza.
- Może lepiej wrócimy już do stada... – podsunęła samica przerywając milczącą atmosferę, która wokół nas panowała.
- Och, chcesz już wracać, Dakoto? – zaśmiałem się cicho. – Proponuję tu przenocować...
- A to "tu" to niby gdzie? – wpadła mi w słowo tygrysica. Westchnąłem cicho i odczekałem chwilę, przejeżdżając w ciszy wzrokiem dookoła własnej osi. Wzruszyłem ramionami ponownie przenosząc swoje spojrzenie na samicę.
- Nie wiem. Jest tu dużo opcji. Chociażby ta grota. – wskazałem łbem na jaskinię oddaloną od nas o około dziesięć metrów.
- Może być. – powiedziała Dakota mierząc jamę krytycznym wzrokiem, po czym powędrowała w jej stronę.

<Daka?>

Od Dakoty CD Kayuna - Pechowy dzień

Nie mogłam tak od razu z dnia na dzień mu ponownie zaufać. Już raz to zrobiłam i to naruszył. Więcej tego błędu nie popełnię ponownie. Niech się trochę postara, a ja na to z chęcią będę patrzyła. Niech przyniesie jakieś kwiaty, zaczepia mnie i w ogóle, a może wtedy na sto procent będę mu już ufała. Musze wiedzieć, że mu zależy. Wiem, że umie się dużo bardziej postarać. Była już noc i postanowiłam iść spać.

~Następny dzień~

- Wstawiaj księżniczko.
Nadstawiłam ucho i usłyszałam znajomy mi głos. Pomału otworzyłam oczy i przed sobą zobaczyłam Kayuna.
- Nie mów tak do mnie. Powiedziałam z krzywą miną na swoim pysku
- Dobrze, księżniczko. Wystawił zęby i się uśmiechnął
- Ha..ha..ha. Powiedziałam nie zadowolona.
Zmarszczyłam brwi i przewróciłam oczami. Podniosłam się nadal niezadowolona i wyszłam z jaskini. Podeszłam do jeziora i się napiłam.
- Ja już muszę iść.
Pocałował mnie w policzek i pobiegł. Niestety nie zauważył przed sobą kamienia i zaczepił swoją łapę o niego. Finał był oczywiście taki, że się przewrócił, a ja zrobiłam wielkie oczy i chciałam do niego biec, ale nagle się podniósł uśmiechnął i krzykną.
- Nic mi nie jest!
Pyf....faceci, powiedziałam do siebie i poszłam z powrotem do jaskini. Niestety nie spałam całą noc. Nie mogłam w ogóle zasnąć. I poszłam nadal spać

~Kilka godzin później~

- Wstawaj! Wstawaj mała.
Jak myślałam to znów był on. Wstawałam bardzo nie chętnie, ale musiałam to zrobić, bo nie dał by mi spokoju.
- Co chcesz? Zapytałam
- Chodź ze mną, mam dla ciebie niespodziankę.
- Jaką niespodziankę?
- Jak ci powiem to nie będzie już niespodzianką. Droczył się ze mną samiec
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, a on mnie popchną, że mało się nie przewróciłam, aż w końcu mu uległam i poszłam za nim.

<Kay?>

czwartek, 18 sierpnia 2016

Sojusz

Zawieramy sojusz z I tentativi di vita


Od Ezreala CD Soraka - Nowa znajomość

Cały zdyszany po akcji ratunkowej usiadłem nad brzegiem rzeki i wpatrywałem się w gładką taflę wody. Bolała mnie łapa, kiedy na nią spojrzałem dowiedziałem się, że jest skaleczona. Uratowana prze ze mnie tygrysica zdawała się być bardzo miła, więc postanowiłem odpowiedzieć jej na pytania skierowane do mnie.
- Jestem Ezreal i możesz już mnie puścić. - powiedziałem patrząc w piękne oczy nowo poznanej samicy
- Eee... wybacz - odpowiedziała mi tygrysica, a w jej głosie słychać było wyraźne zamieszanie - I jestem Soraka.
- Miło mi. Masz piękne imie - rzekłem do nowej znajomej uśmiechając się do niej szczerze. Co by teraz powiedzieć, aby Soraka
- Dziękuję, mi również miło mi cię poznać. - po tych słowach wypowiedzianych przez Sorakę zapadła chwila ciszy. Korzystając z niej usiedliśmy obok siebie na przeciwko rzeki, z której wcześniej wyłowiłem Sorakę. Po krótkiej chwili usłyszałem obok siebie głos mojej znajomej:
- Ezreal twoja łapa krwawi... - powiedziała w jej głosie usłyszałem troskę. Co prawda boli mnie ta łapa, ale to nie jest powód aby pokazywać Sorace jaki jestem poszkodowany.
- To tylko małe skaleczenie. - powiedziałem
- Przestań. Przecież widzę, że trzeba ją opatrzyć ! Takie skaleczenie może być bardzo niebezpieczne! - teraz głos Soraki nie był pogodny i miły, ale raczej rozkazujący.
- No dobra później pójdę do szamana lub szamanki...
- Spokojnie leczenie to moja branża.
Skoro mi rozkazała to nie będę się sprzeciwiał. Dałem się opatrzyć.
- Gotowe! To powiesz wreszcie jak mam ci się odwdzięczyć? - powiedziała po około dziesięciu minutach, a głos Soraki znów był ciepły.
- Nie musisz.
- Na pewno? A chociaż...
- Na pewno. - przerwałem- A może przejdziemy się? - zapytałem z nutką nadziei w głosie. Chciałabym aby Soraka się zgodziła...

<Soraka?>

Od Kayuna CD Dakoty - "Pechowy dzień"

Po tym, gdy na pożegnanie dałem Dakocie pocałunek odszedłem do swego mieszkania, z głębokim uśmiechem na pysku.
*Jakiś tydzień później*
- Hej, śpiąca królewno ty moja... – szepnąłem czule do ucha leżącej Daki. – Wstajesz?
Samica wpierw otworzyła jedno oko, następnie drugie, po czym podniosła głowę i skierowała swoje spojrzenie na mnie. Uśmiechnęła się delikatnie.
- A czemu mnie budzisz? I co tu robisz? – spytała i zaśmiała się cicho. Uśmiechnąłem się do niej nonszalancko i po chwili odpowiedziałem głośniejszym tonem:
- Po pierwsze, wiem że nie spałaś. Po drugie – chciałem cię po prostu odwiedzić i porozmawiać z tobą.
- Yhy... – mruknęła.
- Chciałem się także upewnić... Eee.... No, czy z tobą wszystko w porządku. – dodałem i odwróciłem od niej na chwilę zakłopotany wzrok, aby potem ponownie go przenieść na tygrysicę. Uśmiechnęła się do mnie krzywo i przewróciła oczami.
- Jak widzisz żyję. O dziwo na mojej jaskini nie wylądował jakiś gigantyczny latający spodek i nie porwała mnie irytująca grupka kosmitów chcąc przekazać mnie swojemu kosmicznemu władcy i zrobić mi pranie mózgu. – podsumowała z ironią w głosie. Zaśmiałem się i spojrzałem jej centralnie w oczy.
- Dako, niespałaś... – stwierdziłem przybierając poważny ton głosu. Samica zmrużyła oczy, po czym odwróciła ode mnie swój łeb.
- Spałam, spałam, jasne, że spałam! – stwierdziła powoli, z niemal niedostrzegalną niepewnością w głosie, którą jednak ja zauważyłem. Ostrożnie objąłem jej ramiona swoją prawą łapą.
- Przecież widzę, że niespałaś dzisiejszej nocy. – powiedziałem pewnie. Dakota zwróciła głowę w moją stronę i chwilę w zupełnej ciszy przypatrywała się moim oczom.
- Dobra, masz mnie. – wymamrotała zrezygnowana i westchnęła głęboko, spuszczając przy tym wzrok. Z powrotem przysunąłem swoją kończynę do siebie, uwalniając Dakę z mego objęcia.
- Czemu nie spałaś, księżniczko? Możesz mi powiedzieć.
Tygrysica tylko lekko się skrzywiła i rzuciła mi przelotne spojrzenie.
- Po prostu miałam... Eee... Złą noc, i nie zasnęłam. Tyle.
- Yhm, taaa, jasne. Już ci wierzę.
- Daj spokój, zwyczajnie nie byłam senna.
- Skoro tak, to wygląda mi na to, iż senność straciłaś zupełnie już kilka dni wcześniej, ponieważ widzę że dawno nie spałaś. – powiedziałem i poważnie spojrzałem na samicę, z niepokojem w oczach. Martwiłem się o nią. Miałem zamiar za wszelką cenę dojść do tego, co było źródłem jej bezsenności. Pozostawało pytanie, czy mi się uda? Czy uda mi się dokonać tego cudu i wygrać z tą uporczywością Dakoty? Kiedy patrzyłem tak na to z tej perspektywy, zacząłem mieć poważne wątpliwości co do powodzenia próby wyciągnięcia od tej tygrysicy jakichś informacji...
Spojrzałem niepewnie na samicę. Ta zerknęła na mnie kątem oka i przenosząc wzrok przed siebie wstała ze swojego miejsca, podeszła do wyjścia z jaskini i wychynęła swój łeb poza próg groty. Rozejrzała się dookoła, po czym zawróciła i usiadła z powrotem w tym samym miejscu, obok mnie. Przyjrzałem jej się badawczo.
- Dakoto, nie musisz chyba przede mną niczego ukrywać, prawda? – spytałem. Odpowiedziała mi jedynie głucha cisza. Zrezygnowany wstałem i z głębokim westchnieniem powędrowałem w kierunku otworu jaskini. U jej progu stanąłem i odwróciłem łeb za siebie. Daka spojrzała na mnie, a ja oznajmiłem:
- Idę na mały spacer. Jakby coś, to będę się szwędał gdzieś w okolicach jaskini medycznej. – Od razu po tych słowach wymaszerowałem z jamy, kierując się mniej więcej tam, gdzie powiedziałem.
~*~
Z ogromną zaciętością przyglądałem się swemu odbiciu w tafli wody, bowiem chwilę przedtem tuż obok jaskini medycznej znalazłem mały staw.
Nagle do moich wyczulonych zmysłów węchu dopadł znajomy mi zapach, a po dłuższej chwili za swoimi plecami usłyszałem czyjeś kroki. Nadal się nie odwracałem i czekałem, aż znajome mi stworzenie tego samego gatunku co ja oświadczy mi o swej obecności. Wbiłem zatem wzrok w swoje łapy.
- Bu! – krzyknęła tygrysica, gwałtownie stawiając swoje przednie łapy na moim grzbiecie.
- Chciałaś mnie wziąć z zaskoczenia...? – Bardziej stwierdziłem, aniżeli zapytałem, wciąż utrzymując swoje spojrzenie wkute w moje kończyny.
- Chyba tak – zaśmiała się Dakota. – Lecz nie powiem, że mi się to do końca udało...
- A więc przyszłaś jednak do mnie, tak? – zmieniłem temat i westchnąłem. Samica klapnęła na ziemi, tuż obok mnie i bokiem się o mnie oparła.
Podniosłem swoje spojrzenie i kątem oka zerknąłem na Dakę.
- A i owszem. – potwierdziła. Nastała chwila ciszy. Każde z nas zapewne było myślami gdzie indziej, i ani ja, ani tygrysica nie mieliśmy odwagi rozpocząć dyskusji. Czyli najlepszym rozwiązaniem była błogosławiona cisza.
Wpatrywałem się w jakiś niewidoczny punkt między leśnymi drzewami, podczas gdy moja towarzyszka wtopiła swoje spojrzenie w taflę wody.
- Kayunie, czy gdybyś mógł... zostawił byś mnie tam w tej rzece? – odezwała się samica i zwróciła łeb w moją stronę, przyglądając mi się uważnie. Natychmiast odwróciłem swoją głowę w jej stronę. Nieco zdziwiło mnie to pytanie, jak i wprawiło w niezłe zakłopotanie. Spojrzałem jej wprost w oczy.
- Oczywiście, że nie zostawiłbym cię. Nigdy. Co ci w ogóle przyszło do głowy?
Tygrysica odwróciła ode mnie łeb i wpatrzyła się w oddal.
- Tak pytam. – wymamrotała. Zlustrowałem ją wzrokiem od łap po uszy, po czym skrzywiłem się niepewnie. "Oh, super. Brawo, Kay, rewelacja! Już lepszego zdania o tobie Dakota mieć nie mogła? Przecież widać, iż ci ogromnie nie ufa. Nawet nie jest pewna co do tego, czy ty ją uratowałeś bo na prawdę chciałeś, czy zrobiłeś to ze zwykłego przymusu." pomyślałem. "Kiedy ja bym jej nigdy nie zostawił w tej rzece! Czemu nie ma do mnie zaufania?" pytałem w myślach samego siebie.

<Daka?>

Od Xeny CD Nosferatu

Nie powiem, miło ze strony Feratu że zgodził się mnie oprowadził. Wczorajszy dzień minął szybko i był to jeden z moich najspokojniejszych dni. Jednak w nocy nie mogłam spać, burczało mi w brzuchu jak nie wiem co. W końcu wczoraj nic nie zjadłam, byłam zbyt zajęta nowym stadem i takie tam. Pewnie było już po północy, nie mogłam zasnąć. Wyszłam z mojej jaskini i musiałam się przejść. Nie znalazłam nic zdatnego do jedzenia prócz pętających się zwierzątek. Jednak nie miałam chęci ani potrzeby ich zabijać. Znalazłam mały strumyk i napiłam się do syta by nie czuć głodu. Rankiem wstanę i poszukam jakiś owoc, lub warzywo. Może rosną tutaj gruszki? Miejmy nadzieje że znajdzie się coś dla mnie. Kiedy wróciłam do jaskini moje powieki zrobiły się ciężkie i znów zasnęłam, ale tym razem nie męczył mnie głód.

*Późnym rankiem.*

Wstałam dość późno , choć i tak się nie wyspałam. Tułałam się po terenach stada jak cień, byłam głodna, niewyspana i jakoś taka wyczerpana. Jedynie co mogłam zrobić to wskoczyć do wody, po kąpieli od razu poczułam się lepiej. Kiedy wyschłam chciałam ruszyć na poszukiwanie pożywienia, jednak spotkałam Feratu.
-Witaj, wyspałeś się ?
Zaśmiałam się cichutko, na tyle było mnie stać.
-Ja tak, ale z tego co widzę Ty nie bardzo.
Samiec miał rację, aż tak było po mnie to widać?! Nie wiedziałam co zrobić w tej sytuacji, powiedzieć prawdę czy nie martwić go nie potrzebnie. Wiecie co takie wybory zawsze są trudne i niezbyt przyjemne. Przecież nie mogę przed wszystkimi ukrywać że jestem głodna aż do mojej śmierci głodowej. Prędzej czy później i tak się dowiedzą. Miałam już coś powiedzieć, kiedy mój żołądek postanowił iż to on przejmie dowodzenie i zaburczał tak głośno jak nie jeden ryk tygrysa. Zgrywałam głupią i uśmiechnęłam się pokazując białe ząbki Nosferatu. Ten pokręcił głową i zapytał:
-Jadłaś coś dzisiaj?
Może to było podstępne pytanie a może i troskliwe, nie wiem dokładnie. Moje uszy momentalnie oklapły, ogon przestał się ruszać a ja z lekka zwiesiłam głowę szukając jakiegokolwiek rozwiązania.
Jednak zacisnęłam zęby i powiedziałam:
-Nie.
Samiec usiadł obok mnie i spojrzał na mnie, zastanowił się i powiedział:
-To czemu nie zapolowałaś? Jest tyle zwierzyny na Naszych terenach. Nie możesz niczego złapać? Jak chcesz to mogę Ci pomóc czy coś...
Podrapał się za uchem i wrócił myślami do mnie. Westchnęłam kładąc się:
-To i tak nic nie da.
Nosferatu, wstał i gdzieś na chwilę odbiegł. Nie było go parę minut, a kiedy wrócił w pysku trzymał małego króliczka. Był na wpół żywy, może chciał bym ja go wykończyła? Ale ja?! Nie mogę dopuścić się takiego czynu. Potrafię polować ale takiego słodziaka nie będę zabijać bez powodu. W końcu i tak bym go nie zjadła.
-Proszę, to dla Ciebie.
Wyszeptał dziwnie. Słodkie z jego strony , ale muszę mu to jakoś wytłumaczyć. Przełknęłam głośno ślinę a kiedy samiec dał mi zająca ja pozwoliłam mu uciec. Tygrys wytrzeszczył oczy a ja powiedziałam:
-Przepraszam Feratu, ale nie mogłam tego przyjąć.
Samiec napuszył się z lekka mówiąc:
-Ale dlaczego, po co go wypuściłaś. Nie rozumiem...o co Ci chodzi.
Już miał odejść, kiedy wstałam i zagrodziłam mu drogę. Zaczęłam chodzić wokół niego i zastawiać się czy powiedzieć prosto z mostu czy rozłożyć to na części. Dobra, walimy prosto z mostu:
-Chodzi o to że ja...eh...nie śmiej się ze mnie proszę ale...ja jestem wegetarianką . Nie trawię mięsa, wiem...co to za tygrys który nie je mięsa. Porażka. A na tych ternach trudno mi znaleźć jakiś owoc , czy coś w tym stylu.
Westchnęłam na koniec.

<Feratu??>

Profil tygrysicy - Jenn



Imię: Jenn. Krótkie, zwięzłe i łatwe do wymówienia. 
Pseudonim: Jest czasem nazywana "Jennifer" albo "Szuei" 
Wiek: 11 lat
Płeć: Oczywiście, że samica!
Hierarchia: Omega
Stanowisko: Strażniczka nocna i medyczka
Cechy charakteru: Nieprzewidywalna, wytrwała, lojalna i niezależna. Te cztery słowa potrafią znakomicie opisać jej charakter, mimo iż jest on zmienny jak pogoda. Czasem jest diabelnie chamska i dokuczliwa, a czasem miła, spokojna i przyjaźnie nastawiona do innych. Jej zaufanie to szczyt Mount Everest'u. Lubi, gdy wszystko idzie po jej myśli. Niestety, gdy to się nie udaje jest zła jak osa. Obcych traktuje chłodno i z należytym dystansem i dużo czasu trzeba by przebrnąć przez to morze chłodu. Jaka jest na prawdę? Ona sama nie wie jaka jest w duszy, w sercu...
Cechy fizyczne: Jest urodzoną wojowniczką. Z nią przegrywali nawet najsilniejsi i najzwinniejsi zawodnicy. Jest szybka, zwinna i silna. Właściwie te słowa nie oddają prawdy. "Bardzo" to za łagodne słowo. "Ogromnie" tak samo. Żadne słowo nie oddaje prawdy. Jednak on podczas walki stosuje się do jednej zasady: Spokój i Spryt. To jest recepta na zwycięstwo. Nie ważne jak jesteś silny czy szybki. Jeżeli jesteś silny, a nie umiesz myśleć logicznie ani zachować spokoju - przegrasz walkę.; Ma niesamowitą równowagę i umiejętności. Pływa znakomicie, tak jak wspina się i turla. 
Boi się: Boi się śmierci.
Znak szczególny: Bursztynowe oczy.
Partner: Jej serce już decydowało kogo wybierze. Wybrało Nosferatu.
Rodzice: 
~Matka - Agbeluci
~Ojciec - Orfeusz
Inna rodzina: Nie zna.
Potomstwo: Ona już dawno przestała wierzyć, że będzie mogła mieć potomstwo. Ale cuda się zdarzają.
Inne zdjęcia: Nie ma jej innych zdjęć ;c
Historia: Być może kiedyś się przełamie i opowie ją komuś. Kiedyś... Kluczowe słowo. Może powiedzieć, że uciekła z dawnego domu i dołączyła tutaj. Proste? Proste. 
Złote tygrysy: 100.000 ZT
Data dołączenia: 17.08.2016
Właścicielka: Konikowo05 (hw)

Od Anaksunamun CD Soraka - Inność

- To chodź ze mną. Odpowiedziałam
Szłyśmy i szłyśmy, aż w końcu Soraka zobaczyła wielką górę i aż z wrażenia zrobiła wielkie oczy.
- Wow! Co to jest?! Krzyknęła bardzo zaciekawiona
- To jest największa góra w stadzie. Żadne stado takiej góry nie ma. Odpowiedziałam dumnie
- Ja nawet takiej góry nigdy w życiu nie widziałam. Możemy tam iść?
- Nie, nie można tam chodzić. Wiem, że nie jesteśmy pierwszymi, którzy zamieszkują te tereny. Słyszałam, że kiedyś zginął tam pewien tygrys i co sto lat objawia się i straszy innych. Tak na prawdę nikt nie wiem czy to jest prawda. Było kilka tygrysów, którzy podobno wiedzieli tego ducha, ale mogli także zobaczyć jakieś zwierze. Lepiej tam teraz nie chodzić.
- Straszna ta historia, może już idźmy dalej?
- Dobrze. Widziałam, że sierść Soraki, aż się zjeżyła, ale się nie dziwię.
Potem weszliśmy na nie wysoką górę i pokazałam dla samicy, całe tereny. Myślałam, że zaraz padnie. No ale kiedyś musiało się to skończyć. Soraka mi powiedziała, że poradzi sobie sama i nie muszę jutro do niej przychodzić. Więc odeszłam i życzyłam jej, aby dobrze spędziła najbliższe dni i dobrze się bawiła w stadzie, a także poznała nowe tygrysy i tak się pożegnałyśmy.

Od Anaksunamun CD Nosferatu

Samiec przez chwile się mi przyglądał i zapytał się.
- Jak masz stado, to mogę do niego dołączyć?
- Oczywiście. Powiedziałam uśmiechając się
Powiedziałam, aby poszedł za mną i tak się stało. Kiedy szliśmy samiec opowiedział mi trochę o sobie. Dziwnie się czułam, ponieważ tygrys dziwnie na mnie patrzył i czułam się niezręcznie. Przechodząc obok łąki zakochanych tygrys zapytał mnie się.
- A co to takiego jest?
- To jest łąka zakochanych. Odpowiedziałam wskazując łapą na te miejsce
- Dlaczego właśnie tak się nazywa? Wypytywał mnie się ciągle
- Dlatego, że tam spotykają się zakochane tygrysy, ale chodźmy już dalej.
Nosferatu przytaknął, wstał i szedł dalej za mną. Kiedy tak szliśmy napotkaliśmy się na Dakotę.
- Mamo! Krzyknęła biegnąc do mnie.
- Cześć, co tam porabiasz. Zapytałam
- A nic tak chodzę.
- Chyba raczej chodzimy. A kto to jest?
- A to jest Kayun, mój znajomy
Znałam z widzenia tego Kayuna, lecz nigdy z nim nie rozmawiałam. Samiec przywitał się ciepło i zapytał się Dakoty czy już idą.
- Dobra mamo, my już idziemy, pa.
- No pa.
Kiedy szli to tak popatrzyłam się na nich i chyba między nimi coś było, ale jak będzie chciała to powie mi w swoim czasie, nie będę jej do niczego zmuszać.
- Możemy iść dalej. Powiedziałam
- Dobrze
Wtedy napotkałam Xenę. Przywitała się ze mną i niestety musiała iść dalej. Ja w zasadzie też. Doszliśmy do jaskiń i powiedziałam.
- Tu są jaskinie, które możesz sobie wybrać
- Okej, dziękuję.
Niestety musiałam już iść, bo miałam jeszcze kilka ważnych spraw na głowie. Stanowisko alfy niestety nie jest takie łatwe.

<Nosferatu?>

środa, 17 sierpnia 2016

Od Exana CD Kayun'a

Zabiję go, zabiję, ale najpierw przeproszę samicę, na którą wpadłem
-Ja przepraszam, nie moja wina..on mnie popchnął-zacząłem się tłumaczyć, ale ona nie zamierzała mnie słuchać
-Dobra cicho, trzeba było sobie lepszego kumpla znaleźć, od którego nie jedzie debilizmem...
Zdzieliło mnie to, a jednocześnie w głębi duszy dusiłem śmiech
-Kretyni-burknęła na koniec i odeszła
Obczepałem się z błota i spojrzałem na Kayuna, on uśmiechnął się debilnie i zaczął uciekać
-O nie, wracaj tu!-warknąłem do niego i zacząłem gnać za nim, oczywiście że, był szybszy ode mnie...
-Niech no ja go dorwę-szepnąłem sam za siebie, nagle usłyszałem ciche chichotanie Kayuna, uśmiechnąłem się kocio i udawałem że nic nie słyszę, łapę zwinąłem w pięść i walnąłem Kayuna w głowę idealnie wycelowałem w krzakach, teraz usłyszałem też "Au!!"
Kayun wyłonił się
-Oszalałeś, omal mi nie rozwaliłeś czaszki, ładne masz uderzenie
-Cóż, trenowało się od dziecka tu i ówdzie, cóż nie będę się chwalił
-Poczekaj no...
Kayun znowu pchnął mnie, ale tym razem do wody, i przynajmniej obmyłem się z błota
Zanurzyłem się do dna i wziąłem błoto z dna, i popędziłem do górę zanim stracę powietrze, Kayun widocznie wypatrywał mnie, wyłoniłem się i trzasnąłem Kayuna błotem w pysk i wdarłem go do wody, wyskoczyłem na ląd.
-Teraz jesteśmy kwita-oznajmiłem i językiem zacząłem poprawiać zmokniętą sierść- ah nie, jeszcze muszę zrobić z ciebie kretyna przy samicy

<Kayun?>

Od Nosferatu CD Xeny - "Pustka w sercu i gorzki smak samotności"

Przez chwilę się wahałem. To jedyna tygrysica, którą znam dłużej niż pół dnia więc czemu miałbym odmówić?
- Jasne. Czemuż by nie.- powiedziałem i uśmiechnąłem się ciepło do tygrysicy. Ona odwzajemniła ten gest, wstała i poszła za mną. Przeszliśmy wszystkie tereny. Od Mount Everest'u po Tygrysi Szpital. Gdy doszliśmy do Łąki zakochanym gwałtownie, może nawet zbyt gwałtownie, zatrzymałem się. Xena wpadła na mnie, a potem patrzyła na mnie z oburzeniem.
- Dlaczego nie idziemy dalej?- spytała, masując sobie łapę po niefortunnym wypadku.
-  Jeżeli ty chcesz, to idź. Ja tam nie pójdę. Nigdy.- odpowiedziałem i zmierzyłem ją wzrokiem, który był mieszanką złości, strachu i oburzenia. Ona przewróciła oczami i poszła kilka kroków dalej.
- Czemu nie chcesz tam iść? To przecież zwyczajna łąka pełna pięknych kwiatów.- powiedziała patrząc na łąkę uważnie, by nie ominąć nawet milimetra. Zwyczajna? Zwyczajna Łąka? Chyba ona sobie śni.- odezwał się cichy, niezidentyfikowany głosik w mojej głowie.
- To NIE jest zwyczajna łąka. Ona ma magiczną moc dzięki której dwa tygrysy, które tu przyjdą momentalnie się w sobie zakochają. DLATEGO nie chcę tam iść. Nie chce być więźniem jakieś głupiej miłosnej mocy.- powiedziałem dobitnie i odwróciłem wzrok w stronę lasu, z którego przed chwilą wyszliśmy. Biała tygrysica wzruszyła ramionami.
- Jak nie chcesz do nie. - mruknęła.- Ja tam idę. - dodała ruszając przed siebie. Pokiwałem głową i posłałem jej spojrzenie typu "Idź, idź. Ja na Ciebie poczekam.". Istotnie. Po kilku minutach chodzenia po "zwyczajnej" łące Xena wróciła do mnie. Była zadziwiająco normalna. (xD) Pewnie nic nie czuje. - rzekł ten sam wysoki, a zarazem cichy głosik, który osiedlił się już chyba na stałe w moim umyśle. Nic nie czuje, bo była tam sama. Wstałem i poszedłem w stronę jej jaskini. Tygrysica z zielonymi oczami poszła za mną. Gdy dotarliśmy na miejsce pożegnałem się z nią, a ona skinęła delikatnie głową. Potem poszedłem do siebie.
~Rano~
Obudziłem się rano przez pierwsze, radosne płomyki słońca. Potem rozpoczęły się codzienne czynności. Polowanie, śniadanie, spacer. Na spacerze spotkałem Xenę.

<Xena?>

Od Xeny - Wpadkowe spotkanie

Minęło tyle dni a ja nadal nie wiem gdzie jest mój brat. Mam nadzieję że po drodze nic złego go nie spotkało. A może za bardzo się o niego martwię, to pewnie dlatego że zwykle byliśmy razem. Nie chciałam go zgubić ani nic z tych rzeczy. Choć, może to i dobrze że od siebie odpoczniemy, w końcu nie możemy przez całe życie łazić za swoimi ogonami. To byłoby dziecinne i prostackie...za dużo to nie zdrowo. Lecz przyznać muszę z bólem że za nim tęsknie, za tym jego markotaniem, żartami a nawet opiekuńczością wobec mnie. Niestety czasem przesadza myśląc że nadal jestem małą tygrysicą która chodzi za ogonkiem starszego brata. Jednak doceniam jego troski o mnie, ponieważ nie wiadomo w jakie tarapaty wpadnę następnym razem...kiedyś to się działo. Szłam tak wspominając dawne czasy, ze spuszczoną głową ale jednak z uśmiechem na pysku. Jestem ciekawa jak King znajdzie drogę do tego stada...niech wraca szybko bo mam dosyć zmartwień. Wpatrywałam się w ziemię nie wiedząc do kąt idę, nie do końca znałam tereny stada w którym jestem zaledwie parę dni. Usłyszałam dziwny dźwięk, ktoś biegł rozpędzony w moją stronę, lecz zanim podniosłam głowę już leżeliśmy razem w kurzu . Ja wstałam dość dynamicznie spoglądając na wariata ściekowego. No to, przed czym uciekał, biegł bez celu? Otrzepałam się , bo leżenie w piasku po uszy to nic fajnego. Mruknęłam cichutko bo zaczęła boleć mnie łapa. Oj, nie dobrze. Samiec wstał, był również troszkę obolały.
-Przepraszam...
Wyszeptał i upadł, nie wiedziałam co się stało. Na jednej z łap miał krwawiącą ranę. Mnie pobolewała łapa, nie jest to chyba nic poważnego. Może i dobrze że na mnie wpadł...może ktoś mu to zrobił, albo coś? Z resztą to teraz nie jest najważniejsze, trzeba mu pomóc...bo sama to sobie rady raczej nie dam. Wzięłam głęboki wdech i ryknęłam głośno , z trzy razy. Za jakiś czas zjawił się Nosferatu , powiedziałam mu tyle ile wiedziałam. Zabraliśmy nieznanego mi samca do jednej z jaskiń. Za jakiś czas przybiegła jakaś tygrysica, kazano mi wyjść z jaskini. Ułożyłam się przed nią i zasnęłam na chwilę, ból z lekka ustał ale i tak kuśtykałam . Wstałam za jakiś czas, a raczej zostałam obudzona przez tę tygrysicę. Dowiedziałam się tyle iż ma na imię Soraka i jest szamanką, nie znalazłam nigdzie w pobliżu Feratu. Pewnie musiał gdzieś iść. Alfa zjawiła się za jakiś czas i przeprowadziła ze mną krótki wywiad...powiedziałam całą prawdę i dopiero wtedy zauważyła że kuśtykam. Kazała mi bym poszła do Soraki, by opatrzyła mi łapę. Okazało się że mam mocno stłuczoną, nie mogę biegać przez dwa dni i to tyle. Chciałam zobaczyć co u tego samca...bo powiedziano mi że już się przebudził. Pozbierałam parę jabłek ...bo tego się nie brzydzę i zaniosłam je mu.
-Hej. Czujesz się lepiej, mam coś tutaj dla Ciebie.
Uśmiechnęłam się...choć nie znałam go dobrze...chwilka, wcale go nie znałam. Jedyne co go wyróżniało od reszty, to kolor futra...ponieważ był niebieski...

<Weed?>

Coś nowego

Witajcie! Mam taki pomysł w głowie, aby zrobić zakładkę z członkami, czyli każdy podał by swoje imię, przezwisko, funkcję jaką pełni w stadzie i kim jest dla administracji, płeć, wiek, ilość tygrysów i ich imiona, zainteresowania, kontakt na howrse, doggi i gamila (nie każdy ma wszystko, więc poda to co ma)  Ten kto nie chce podawać z jakiegoś powodu jakieś rzeczy, może tego nie robić i zastąpić to jakimś fajny powiedzeniem lub, że to jego sprawa. Chodzi mi o to, aby każdy z nas lepiej się poznał nie tylko jako tygrysy, ale też ludzie. Ankieta znajduje się z prawej strony i możecie głosować, a także pisać w komentarzach co o tym myślicie! Nie będę nikogo zmuszać, aby podał mi jakąś rzecz, więc się nie martwcie.

~Alfa Anaksunamun

Od Armor King'a - Dość ciekawy czas

Głupi ja, jak mogłem zostawić moją ukochaną młodszą siostrę samą. A jeżeli to stado nie było takie miluśkie jak mi się wydawało. Grrr, jeśli jej coś zrobią to powybijam jak psy. Chcielibyście pewnie wiedzieć dlaczego ją zostawiłem, co było takie ważne bym rzucił wszystko i na chwilę uciekł. Ano powodów jest wiele, są różne. O paru mogę Wam opowiedzieć, no ale bez przesady, tajne łamane przez sekretne. Może zacznijmy od takiego podstawowego powodu, dużo czasu przebywałem z siostrą no i chciałbym z lekka odetchnąć , no kurde nie żebym jej nie szanował czy coś, jednak każdemu czasami należy się odpoczynek i chwile samotności. Co do Xeny , z tego co połowa z Nas pewnie jeszcze nie wie...to to że moja siostrzyczka nie jada mięsa. No właśnie, tygrys który nie jada mięsa to nie tygrys...jednak sam lubię czasem skubnąć coś innego dla odmiany, no przypuśćmy owocka. Ja jednak sądzę że podstawowym składnikiem diety każdego dzikiego kota powinno być mięcho. No niestety Xena postanowiła troszkę pomieszać w tym małym i niezbyt ułożonym świecie. Lecz chyba nikt w nowym stadzie nie będzie ją wyśmiewał że jest wege ...w końcu to jakaś odmiana, a że jej to mięso nie smakuje to ma z lekka przerąbane. Pytacie czemu, ohh jak Wy mało wiecie o dzikim życiu tygrysów i o tym jak zimą trudno znaleźć jest jakiekolwiek jedzenie. Zwierzyna łatwo ucieka i jest jej mało, a co dopiero jakieś tam gruszki, jabłka , jagody, czy inne takie. No właśnie, najtrudniej było nam zimą...nie robiliśmy zapasów, tereny były nie do zamieszkania lub zamieszkałe. Połowa stad dawała nam grzecznie do wytłumaczenia że nie mają już miejsca w jaskiniach lub że jest za dużo członków, a druga połowa...przeganiała Nas jak wyrzutków, szczury...lub jakąś chorobę. Tak, nie dałem sobie kaszę dmuchać...połowa tych co Nas nie przyjęła ...chciała nas zjeść, jednak ja ich tylko zabiłem. Wiem jak to brzmi, dość okrutnie. Ale taki jest świat, okrutny i nie dla każdego znajdzie się tutaj miejsce, jak w tamtych stadach. Mam przeczucie że Xena jest w dobrych łapach, dobrze może koniec o mojej siostrzyczce! A , nie...nie, nie. Zapomniałbym , wyruszyłem i powracam z wiklinowym koszykiem, są tam gruszki, marchwie, jeżyny i ryż zmieszany z kaszą. Cóż ma się znajomości. Następny powód jest taki iż musiałem (tak bardzo mnie korciło) pozałatwiać parę starych spraw z kumplami, i tymi mniej ziomkowatymi idiotami. Po niektórych zakończeniach spaw niektórzy płaczą, a po innych cieszą się jak nie wiem co. Mimo wszystko, dobrze mi z tym. To raczej tyle co mam do opowiedzenia , teraz czeka mnie droga powrotna. Mój nos powinien mnie doprowadzić do celu, choć czasami w niego powątpiewam. Chciałbym już tam być i przekonać się czy na pewno nic jej nie jest, ale cóż ja mogę zrobić. Nie ma tutaj gdzieś w pobliżu może jakiegoś teleportu? Ehhh, King ogarnij dupę , jesteś zwykłym tygrysem w prawie normalnym świecie. Chyba nie powinienem jej tam samej zostawiać...w końcu mam tylko ją i nigdy w życiu nie chciałbym jej stracić. Troszczę się o nią ponieważ jestem starszy, na szczęście ona chyba mądrzejsza i też często mi pomaga. Oj bosz, wzięło się na wspomnienia itp. A żadnego stada nadal nie widać. Wędruje już tak chyba całą noc, dzień ...a tutaj zaraz północ.. Nie ma mnie przy niej parę dni, jeśli coś się miało stać już by się stało. Muszę być dobrej myśli, padam z łap, ten kosz wydaje się coraz cięższy , nos ma dość niuchania. Czas na małą drzemkę, po drzemce trening i na głodniaka lecimy dalej. Jak pomyślałem , tak zrobiłem...zasnąłem...

*Kilka godzin później, wczesny poranek*

Obudziłem się dość wcześniej, jakaś kropla rosy spadła mi na nos wywołując nieprzyjemne drganie w nosie i kichnięcie.
-Na zdrowie.
Usłyszałem i wytrzeszczając oczy podniosłem się gwałtownie stając na baczność. Warknąłem przez zęby i zacząłem się rozglądać. Od razu poczułem zapach tygrysicy, spojrzałem w górę i mruknąłem stanowczo. Odskoczyłem szybko do tyłu widząc na drzewie uśmiechniętą od ucha do ucha tygrysicę. Nie wiem jakim cudem prześliznęła mi się pod nosem, może tak twardo spałem bo byłem zmęczony. Odwróciłem łeb by dostrzec kosz wiklinowy, więc jak przypuszczałem koszyk dostał nóg i mi spier****ł. No norma..., ale ja nie zamierzam go gonić!
Dziś
, 00:42
Zgłoś nadużycie
Nieprzeczytane od tego miejsca
-Szukasz czegoś?
Głos samicy jak i sama ona dała o sobie znać.
-Nie.
Warknąłem pokazując przy tym swoje białe i ostre niczym brzytwa kiełki. Nie chciałem by wyczuła mój słaby punkt, ale kuźwa ile ja się naszukałem tych rzeczy to lepiej nie pytajcie. Spojrzałem na nią z pogardą, zeskoczyła z drzewa po czym podbiegła do jednego z krzaków i słyszałem jak się śmieje. Wyszła za parę sekund z gruszką w zębach, miałem ochotę pierd***ąć się łapą w czoło. Jednak jak to by wyglądało w obecności samicy, nie dam się zbłaźnić, będę stał twardo. Co z tego że ma koszyk, co może mi zrobić. To tylko samica która próbuje się ze mną pobawić. Jednak możliwe iż będzie chciała wydrzeć ode mnie jakieś in...Moje rozmyślania przerwała nieznajoma wyrzucając ogryzek .
-Jak masz na imię?
Zapytała dość stanowczo, usiadła spokojnie i nie wykazywała żadnych oznak wrogości czy coś. A może była podstępna, czas to sprawdzić.
-Zwę się Pimpuś .
Zażartowałem z niej, jak i z siebie. Jednak mi to bez różnicy ponieważ w myślach śmiałem się sam z siebie. Samica natomiast przechyliła łeb w bok, niedowierzająca mi w końcu wcale nie wyglądam na takiego co nazywałby się Pompuś, znaczy Pimpuś.
-Mów prawdę, bo resztę tych gruszek też sobie zjem, są smaczne. Komu je niesiesz, a to nie jest tak że samice wolą mięso lub...świeżo zabite zwierzę?
Lubiła pytać , przewróciłem oczyma i machnąłem łapą. Poranna kąpiel musi poczekać, chwila...a może jednak nie. Odwróciłem się ogonem do samicy mówiąc:
-A ucieszył by Cię fakt gdybym powiedział Ci że te owocki nie są dla żadnej mojej wybranki tylko śmiertelnego wroga...a i jeszcze jedno...są zatrute. Chyba nie wyglądam na takiego który by nie mógł ich zatruć prawda?
W myślach nie mogłem wyrobić ze śmiechu, luknąłem z lekka na nią i widziałem jej zwieszony łeb, myślałem że zaraz zacznie krzyczeć lub coś. Jednak ona próbowała to wyrzygać, jezu co za samica.
-Nie trudź się tak, i tak już po Tobie. Bardzo mi przykro, pamiętaj że próbowałem Cię ostrzec.
Wskoczyłem do wody, była zimna jednak właśnie taką lubię. Zanurkowałem i otworzyłem oczy, nie mam problemu z pływaniem więc co mi tam. Dość długo siedziałem pod powierzchnią, tygrysica musiała podejść, a kiedy to zrobiła została wciągnięta pod wodę. Zaczęła się szarpać więc wypłynąłem puszczając ją. Ledwo co się wynurzyła krzyknęła:
-Jak mogłeś, niedawno prawie utonęłam a teraz chcesz mnie utopić...
Miała lekką chrypkę, troszkę pewnie nałykała się wody. Wyciągnąłem ją z wody i pobiegłem po koszyk który był za krzakami. Wyciągnąłem go i wytrzepałem się, przyjemna kąpiel dla mnie jak i pewnie dla samicy. Obróciłem się i zobaczyłem jak się trzęsie, była w niemałym szoku. Om...co ja narobiłem. Jednak, musiałem się przed nią jakoś bronić bo ma gadane i zjadłaby mi jeszcze wszystkie gruszki dla Xeny. Podszedłem do niej, lecz przed tem wyciągnąłem koc z kosza który spoczywał niezauważony na samym jego dnie, wolałem by owoce się nie pogniotły ani nic z tych rzeczy. Można powiedzieć że był w pakiecie z koszykiem...którego zwędziłem. Zły Armor, zły King, hehe. Widocznie kocyk przydał się do czegoś ważniejszego. Trzymając go w pysku stałem nad tygrysicą, spojrzała na mnie już dość obojętnie przymykając oczy.
-Proszę, już możesz mnie udusić...i tak niedługo umrę w wyniku dotarcia tej trucizny do żołądka...a przemoczona daleko nie zajdę.
Wiedziałem że chyba wyolbrzymia... spojrzałem na nią i uniosłem brwi przewracając oczyma. Przykryłem ją mówiąc:
-Przykryj się i wytrzyj...
Jej zdziwienie było nie małe. Usiadłem dalej od niej przy koszu, spoglądając na nią uśmiechałem się chytrze. Przykryła się kocem i chyba zasnęła...bez jaj. Ja natomiast poszedłem coś upolować...trening i Xena muszą poczekać. Antylopa czy zebra? W zupełności zebra! Była sama, a raczej sam...dość okazały samiec. Jednak doskonale wiedziałem że miał coś z nogą, chodził dość kulawo że to tak nazwę. Obliznąłem się i wskoczyłem na drzewo pod którym jadł, jeden skon i już wgryzałem się w szyję zwierzęcia. Co prawda rzucało się i wydawało przeraźliwe dźwięki, jednak mnie to bardziej nakręcało , przebiłem tchawice...trysnęła krew. Taaa....do stołu proszę siadać. Z miłą chęcią zacząłem od tyłu zwierzęcego, a po wielkiej wyżerce resztkę zebry...czyli jakąś połowę, dotaszczyłem do miejsca w którym spała tygrysica. Nadal przykryta kocem , spała uśmiechnięta. Mięso położyłem obok niej.
-Ej , księżniczko...czas wstać. W nocy się nie spało czy jak?
Tknąłem ją lekko nosem , od razu się przebudziła i zapytała...
-Ja jeszcze żyję?
Dobra, koniec tego teatrzyku, a może jednak nie. Uśmiechnąłem się stając na dwóch łapach i składając pozostałe dwie jak anioł.
-Nie.
Po czym odskoczyłem gwałtownie biorąc koszyk w pysk. Samica zaczęła zajadać zebrę, o nic się nie pytając, kiedy najadła się do syta położyłem kosz owoców obok niej. Zabrałem koc i powiedziałem:
-Wiesz chyba że żartowałem z tymi zatrutymi owocami prawda?
Zapytałem dość poważnie, ona wytrzeszczyła oczy.
-Dobra, koniec tej szopki bo mam parę pytań. Z tego co widzę, to jesteś tygrysicą...należysz może do jakiegoś stada? I jak już tak bardzo chcesz wiedzieć jak mam na imię...to Armor King. Szukam swojej siostry Xeny, a i przepraszam za ,,wrzucenie'' do wody ale szantażowałaś mnie.
Uśmiechnąłem się z lekka i usiadłem sobie naprzeciw niej. Między nami leżało jeszcze troszkę mięsa. Czekałem na jej odpowiedz, mam nadzieję że należy do jakiegoś stada...może nawet do tego gdzie jest moja siostra...

(Soraka? Postarałam się napisać długie...więc odpisz proszę.)

wtorek, 16 sierpnia 2016

Od Dakoty CD Kayuna - "Pechowy dzień"

Wybraliśmy się na krótki spacer po terenach stada. Kiedy szliśmy było bardzo cicho, aż Kayun się odezwał.
- Too....Co dziś robiłaś? Zapytał
- A nic, jak zawsze coś upolowałam, napiłam się no i zaraz przyszłam do ciebie. Odpowiedziałam.
I Kay nic nie powiedział, więc poszliśmy sobie na ślubną polanę, teraz nie było tam, żadnego ślubu, więc mogliśmy tam przebywać. Usiedliśmy na ławce i tak rozmawialiśmy cały dzień. Niestety kiedyś w końcu musiałam on się skończyć i tak zastał wieczór. Dla mnie ten dzień strasznie szybko minął. Kayun nie wiedział, że na łące zakochanych o tej porze latają tam świetliki i poszliśmy tam.
- Widziałeś kiedyś świetliki? Zapytałam zaciekawiona
- Nie, a ty?
Wtedy podniosłam się i otarłam łapę o trawę, a z niej wyleciały pięknie święcące świetliki.
- Ojej jak pięknie! Krzyknął głośno Kayun
- Wiem, wiem. Odpowiedziałam z uśmiechem na pysku
- To chyba czas wracać prawda? Powiedział łagodnym głosem
- Masz racje chodźmy. Powiedziałam
W końcu kiedyś ten dzień musiał się zakończyć. Całą drogę przegadaliśmy o tym wieczorze. Tak doszliśmy do mojej jaskini. Kayun do mnie podszedł i pocałował mnie w policzek i poszedł.

<Kayun?>

Sojusz

Zawieramy sojusz z Watahą Szmaragdowego Blasku

Odchodzi!


Imię: Kiarana
Data dołączenia: 27.07.2018
Data odejścia: 16.08.2016
Powód: Decyzja właściciela 

Żegnamy ją z żalem i mamy nadzieję, że kiedyś do nas wróci.

Profil tygrysicy - Kiarana


Imię: Kiarana
Pseudonim: Kia lub jak mawiali na nią przyjaciele Lia
Wiek: 2 lata
Płeć: Samica
Hierarchia: Omega
Stanowisko: Tropicielka
Głos: "Spider Dance"
Cechy charakteru: Kia jest dość nieśmiałym tygrysem. Zamknięta w sobie i w swoim świecie. Nie lubi mówić o sobie a tym bardziej o swojej przeszłości. Jest nieufna do otoczenia i woli się kryć po kątach niż odważnie wejść na środek polany. Trudno zdobyć jej zaufanie ale o wiele łatwiej je utracić. Nie lubi poznawać innych przez co jest dość samotna. Zdarza jej się że mówi coś sama do siebie lub do wymyślonego przyjaciela. Jednak gdy się ją naprawdę pozna jest miła i zabawna. Uwielbia się śmiać i dokazywać. Czasami spłata takowemu przyjacielowi figla. Zawsze stara się pomagać innym bez względu na problem. W czasie konfliktu zazwyczaj zostaje bezstronna jednak potraf odpowiedzieć się po tej dobrej stronie. Umie oceniać rzeczy subiektywnie więc zazwyczaj nie podejmuje pochopnych wniosków.
Cechy fizyczne: Jak na swój wiek jest dość niewielka jednak nadgania to sprytem,zwinnością i szybkością.
Boi się: ognia,ludzi i ciemności...
Znak szczególny: Niewielkie znamię na poduszeczce prawej przedniej łapy
Partner: Brak 
Rodzice: Nie żyją 
Inna rodzina: -
Potomstwo: -
Inne zdjęcia: -
Historia: Kiedyś żyła sama,tylko z rodzicami na terenach jakiegoś rezerwatu. Którejś nocy gdy smacznie spała do rezerwatu wtargnęli kłusownicy. Tej nocy obudziły ją krzyki jej rodziców,blask ognia oraz przede wszystkim ludzi. Ogień podłożony przez ludzi ogarnął większą część okolic wokół jaskini. Czuła jak płomienie lizały jej sierść i drażnią drogi oddechowe. Wybiegła z jaskini ścigana głosem rodziców którzy kazali jej uciekać. Trafiła w ciemną noc nic nie widząc. Goniona krzykami bólu rodziców,wściekłych ludzi oraz trzaskaniami ognia. Zaczęła błąkać się sama przerażona i zagubiona...Tak było do tej pory aż natrafiła na te stado 
Złote tygrysy: 100.000 ZT
Data dołączenia: 27.07.2016
Właściciel/ka: LunaMoon122

Od Kayuna CD Exana

Exan rzucił mi obojętne spojrzenie i powędrował wzrokiem gdzieś na bok, coś wymamrotał do siebie, ale ani drgnął z miejsca. Przewróciłem oczami i spojrzałem na tygrysicę, która marszcząc brwii przyglądała nam się uważnie. Była oddalona od nas obojga o zaledwie kilka metrów, więc miała niezłe stanowisko oglądania całego tego żałosnego teatrzyku.
Uśmiechnąłem się do niej z ogromnym zakłopotaniem, próbując w ten sposób wyjaśnić tą niezręczną dla mnie sytuację. Potem groźnie spojrzałem na swego towarzysza. Ten rzucił mi kątem oka pogardliwe spojrzenie i jakby dla zaznaczenia tego, iż nigdzie się nie rusza – wbił swoje szpony głębiej w ziemię.
Warknąłem na niego cicho.
- Przestań, spróbuj chociażby, co? – W odpowiedzi samiec tylko wystawił mi język. Przewróciłem oczami. – Nawet nie raczyłeś obdarzyć jej – wskazałem na białą tygrysicę. – choćby najkrótszym spojrzeniem.
- Zmusisz mnie? Dalej, spróbuj mnie ruszyć stąd choć o centymetr. – zachęcił szyderczo i zawtórował mu w tym cichy, kpiący śmiech. Wbiłem mocno w niego swój wzrok. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, moje z pewnością w tej chwili by tego dokonało.
Ponownie przeniosłem swój wzrok na białą samicę. Ta z rozbawieniem w oczach przyglądała się całemu temu zajściu.
- Przez ciebie, ośle, teraz ona uważa za idiotów nas oboje. – warknąłem do Exana przez zaciśnięte zęby, aby czasem nieznajoma nas nie usłyszała. Adresat obdarzył mnie przelotnym spojrzeniem po czym z kpiną w tonie odgryzł się:
- Wybacz, sądziłem, iż od ciebie debilizmem jedzie na kilometr.
- Ależ ty zabawny jesteś, pajacu.
- Jeśli już, to Krecha. – poprawił mnie.
- Oj, daruj sobie te własne pseudonimy, bo teraz będę cię zwał Pajacem. – warknąłem. – Chyba, że określenie "osioł" bardziej ci przypada do gustu.
- Daruj sobie. Co chcesz przez to wszystko osiągnąć? – spytał z kpiną. – Nigdzie się stąd nie ruszę. – wbił swój wzrok w glebę. Zamyśliłem się i przeczekałem chwilę, a w końcu z teatralnym westchnieniem oświadczyłem:
- Dobra, wygrałeś. Zbieramy się stąd. – rzekłem z udawanym zrezygnowaniem. Jestem wspaniałym aktorem, jak widać, bowiem Exan szybko odwrócił w moją stronę głowę i prześwietlił mnie wzrokiem, zdawać by się mogło, że na wylot. W końcu z niejakim triumfem i dumą uniósł wyżej pysk i nareszcie wsunął pazury do opuszek swych łap.
- Dobra, ja się w terenie orientuję bardziej aniżeli ty, no nie? – zacząłem i nie dając tygrysowi odpowiedzieć kontynuowałem swą wypowiedź. – I wiem, że najkrótszą drogą by dojść do twojej jaskini jest TAMTA. – wskazałem łapą w kierunku biegnącym tuż obok drzewa, przy którym leżała ta tygrysica. Exan powędrował wzrokiem w stronę wskazaną przez moją kończynę. – Pójdziemy tamtędy i za około kwadrans będziesz na miejscu, uwolniony ode mnie.
- IdziemY zatem! – powiedział i ruszył od razu. Zaśmiałem się cicho i powędrowałem powoli za samcem.
Przechodziliśmy już obok samicy, która uważnie śledziła nas wzrokiem. Na szczęście w odpowiednim momencie akurat na chwilę odwróciła łeb w bok – i gwałtownie pchnąłem Exana w jej kierunku. Ten oszołomiony i z wytrzeszczonymi oczami już po chwili wpatrywał się w tygrysicę, leżąc na niej całym cielskiem. Nieznajoma zwęziła oczy w wąskie szparki i przygwożdżała samca groźnym spojrzeniem. Po chwili brutalnie zrzuciła go z siebie, bez zastanowienia walnęła w pysk i rzuciła się na niego – po czym razem przeturlali się kilka metrów dalej. Widać samica dobrze wiedziała, co robiła, ponieważ następnym krokiem jaki podjęła było wrzucenie zdrętwiałego z oszołomienia Exana do głębokiej błotnistej kałuży.
A ja zwijałem się ze śmiechu widząc to wszystko.
~*~
- Ach, żebyś ty widział wtedy swoją mordę! – wybuchnąłem śmiechem i dałem Exanowi kuksańca w bok. Ten zwrócił łeb w moją stronę i obdarzył mnie niby obojętnym, ale zirytowanym spojrzeniem. Coś wymamrotał pod nosem, ale nie zwracał większej uwagi na moje teksty. – Rozwaliłeś system tą swoją miną! – powiedziałem w przerwie między dwoma atakami śmiechu.
Resztę drogi przeszliśmy w ciszy, w której od czas do czasu usłyszeć można było mój cichy śmiech.

<Exan? Podobała ci się błotnista kąpiel, co? XD>